Planowane na niedzielę głosowanie w Katalonii w sprawie niepodległości tego regionu nie odbędzie się - oświadczył rzecznik hiszpańskiego rządu Inigo Mendez de Vigo. Innego zdania są władze Katalonii. Szef autonomicznego rządu Carles Puigdemont wyraził nadzieję, że głosowanie przebiegnie pokojowo i wezwał wysłanych przez Madryt policjantów, by kierowali się standardami swojego zawodu, a nie politycznymi rozkazami.
W ramach prób uniemożliwienia Katalończykom przeprowadzenia zaplanowanego na niedzielę głosowania, które rząd w Madrycie uznaje za nielegalne, wysłano do tego regionu tysiące policjantów, którzy mają blokować każdy ruch w celu organizacji referendum.
- Chciałbym, by stosowali te same standardy (co regionalna policja katalońska). Nie polityczne standardy, na polityczne rozkazy, a policyjne, zawodowe standardy - mówił szef katalońskiego rządu Carles Puigdemont w piątkowym wywiadzie dla Reutersa. Dodał, że "nie wierzy, iż znajdzie się ktokolwiek, kto będzie chciał stosować przemoc lub do niej nawoływać, co rzuciłoby cień na nienaganny wizerunek niezależnego katalońskiego ruchu jako pacyfistycznego". Również w piątek rzecznik katalońskiego rządu Jordi Turull na konferencji prasowej w Barcelonie oświadczył, że organizatorzy będą w niedzielę ostatecznie dysponować 2 315 lokalami wyborczymi.
Straszą karami
Hiszpański Urząd do spraw Ochrony Danych (AEPD) zagroził z kolei wolontariuszom wchodzącym w skład komisji wyborczych katalońskiego referendum, że za korzystanie z danych osobowych mieszkańców regionu grozi im kara do 300 tysięcy euro.
"Ci, którzy wzięliby udział w pracach komisji wyborczych tego nielegalnego referendum, uzyskaliby niezgodny z prawem dostęp do bazy danych, działając na szkodę ponad 5,5 miliona osób" - czytamy w komunikacie AEPD. Kierownictwo urzędu zastrzegło, że "osób takich nie można traktować ani jako członków komisji wyborczych, ani jako podmiotów fizycznych wykonujących zadania przysługujące rządowi Katalonii".
"Tym samym nie mają one prawa do korzystania z danych osobowych mieszkańców tego regionu" - dodano.
Konfiskują karty
Jeśli referendum niepodległościowe dojdzie w niedzielę do skutku, to w komisjach wyborczych znajdą się wybrani przez autonomiczny rząd Katalonii wolontariusze.
Szacuje się, że łącznie w organizacji plebiscytu weźmie udział około 80 tysięcy wolontariuszy.
7 września rząd Carlesa Puigdemonta uruchomił w internecie nabór kandydatów chcących pomóc w organizacji głosowania.
Wprawdzie po kilku dniach hiszpańska policja nakazała zamknąć witrynę, poprzez którą prowadzony był werbunek, jej kopia pojawiła się wkrótce na jednym z portali społecznościowych. Od poniedziałku władze w Madrycie zamknęły ponad 140 różnych stron internetowych związanych z plebiscytem w Katalonii. Po kilku dniach od zamknięcia wiele z nich pojawiło się ponownie na innych serwerach. Według hiszpańskich służb bezpieczeństwa ich operatorami w wielu przypadkach są hakerzy z Rosji oraz "państw znajdujących się w orbicie Moskwy". Hiszpańska policja przejęła już w sumie około 13 milionów kart do głosowania na referendum. Część z nich skonfiskowano w budynkach katalońskiego rządu, gdzie 20 września przeprowadzono rewizje i aresztowano 14 osób, w tym wysokich rangą urzędników.
Madryt: referendum się nie odbędzie
W piątek rzecznik hiszpańskiego rządu Inigo Mendez de Vigo oświadczył, że niedzielne referendum nie odbędzie się. - Podkreślam, że nie będzie referendum 1 października - powiedział na konferencji prasowej po cotygodniowym posiedzeniu rządu.
Madryt od dawna nie zgadza się z planem organizacji referendum, wskazując, że zgodnie z orzeczeniem hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego jest ono nielegalne.
Premier Hiszpanii Mariano Rajoy jest zdeterminowany i chce doprowadzić do całkowitego paraliżu głosowania, a według hiszpańskich mediów zrobi to poprzez blokowanie lokali wyborczych, odcinanie do nich prądu i konfiskowanie urn. Obserwatorzy spodziewają się, że w niedzielę hiszpańska policja może próbować siłowych rozwiązań, na przykład zamykania lokali wyborczych. Nie wyklucza się też zapowiedzianych wcześniej przez Madryt aresztowań burmistrzów, którzy pozwolą w swoich gminach na organizację plebiscytu. Podobne konsekwencje, zgodnie z zapowiedzią prokuratora generalnego Hiszpanii, mogą dotknąć również premiera Puigdemonta i jego ministrów.
Autor: kg\mtom / Źródło: PAP