Zapadł wyrok w sprawie Krzysztofa Hołowczyca. Rajdowiec jest winny przekroczenia dozwolonej prędkości, choć nie aż o tyle, ile pokazywał policyjny wideorejestrator. Według policji kierowca jechał krajową siódemką o 114 km/h za szybko, sąd uznał, że o 71 km/h. Został ukarany grzywną w wysokości 4000 zł. Wyrok jest nieprawomocny.
Wyrok zapadł w Sądzie Rejonowym w Mławie. Jak poinformowała rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska, prokurator domagał się dla Hołowczyca kary grzywny w wysokości 4 tys. zł i dodatkowo pokrycia kosztów sądowych.
Tak właśnie orzekł sąd. Jak powiedziała rzeczniczka płockiego Sądu Okręgowego Iwona Wiśniewska-Bartoszewska, Krzysztof Hołowczyc został ukarany grzywną w wysokości 4 tys. zł oraz obciążony kosztami postępowania sądowego w kwocie 2 199 zł i 15 gr.
Wyrok nie jest prawomocny. W ciągu 7 dni Hołowczyc może złożyć wniosek o doręczenie wyroku wraz z pisemnym jego uzasadnieniem, a po jego otrzymaniu w ciągu kolejnych 7 dni może wnieść apelację za pośrednictwem Sądu Rejonowego w Mławie.
Jak relacjonował reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz, Krzysztof Hołowczyc ani jego obrońca nie chcą dzisiaj komentować decyzji sądu.
Sprawa związana była z kontrolą prędkości z października 2013 roku. Policjanci patrolujący drogę krajową nr 7 zarejestrowali kamerą samochód, którego kierowca Krzysztof Hołowczyc miał przekroczyć prędkość o 114 km/ h. Nissan jadący w kierunku Warszawy został zatrzymany. Rajdowiec nie przyjął mandatu, więc policja skierowała sprawę do sądu.
Błąd wideorejestratora?
Przed sądem obrońca Hołowczyca podnosił, że odczyt z policyjnego wideorejestratora był nieprawidłowy. Sam rajdowiec w rozmowie z TVN24 mówił, że widział stojący na poboczu nieoznakowany patrol policyjny. W momencie jego minięcia "rozpędzał się", bo opuszczał właśnie teren zabudowany. - Myślę, że mogło to być ok. 100-105 km/h. Tylko że samochód pracujący na wyższych obrotach i rozpędzający się być może spowodował u panów policjantów poczucie (że jechał szybciej - red.) - wyjaśniał Hołowczyc.
Do mediów przedostała się opinia biegłego, który miał stwierdzić, że Hołowczyc jechał z prędkością 161 km/h, a nie 204 km/h, jak wskazywał policyjny wideorejestrator. To i tak zresztą za dużo, bo w miejscu, w którym zatrzymała go policja, można jechać nie więcej niż 90.
Takie właśnie wyliczenie przyjął sąd orzekając, że Krzysztof Hołowczyc jadąc krajową siódemką przekroczył prędkość o 71 km/h.
"Byliśmy pewni materiału dowodowego"
Jak powiedziała rzeczniczka mazowieckiej policji Alicja Śledziona, policjanci ze spokojem oczekiwali na rozstrzygnięcie sprawy. - Byliśmy pewni materiału dowodowego, który został przekazany do oceny sądu - dodała. Zaznaczyła, że według informacji, które posiada "w ocenie biegłego policyjny pomiar prędkości został wykonany prawidłowo przy użyciu urządzenia, które nie wzbudzało zastrzeżeń pod względem technicznym". Śledziona zwróciła uwagę, że nadmierna prędkość jest jedną z głównych przyczyn najpoważniejszych wypadków, do których dochodzi na polskich drogach. Dodała, iż według najnowszych statystyk mazowieckiej policji w regionie tym od 18 maja tego roku - czyli od wejścia w życie przepisu, że za przekroczenie dopuszczalnej prędkości w obszarze zabudowanym o ponad 50 km/h, kierowca odpowiada za wykroczenie drogowe i traci prawo jazdy na okres trzech miesięcy - liczba wypadków samochodowych spadła tam o 25 proc. w porównaniu z danymi za rok ubiegły.
Autor: eos,js/ja,rzw / Źródło: TVN24, PAP