- Mnie mniej interesuje jakość moralna pana Banasia, nie znam człowieka i nie cierpię z tego powodu, tylko to, że powstały takie mechanizmy, że u szczytu władzy są ludzie, którzy formują państwowe instytucje od Trybunału Konstytucyjnego po Najwyższą Izbę Kontroli z ludzi, których miejsce na pewno nie jest w sferze publicznej - skomentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 sprawę Mariana Banasia Donald Tusk.
Donald Tusk, który rozmawiał z Grzegorzem Kajdanowiczem w poniedziałkowy wieczór w Brukseli, komentował powołania w ostatnich latach niektórych osób na najwyższe funkcje państwowe przez rządy Zjednoczonej Prawicy. Odniósł się w tym kontekście m.in. do sprawy prezesa NIK Mariana Banasia.
"Być może tak ten scenariusz jest napisany, że trzeba Banasia i kolejnego Banasia"
- Jestem przekonany, że możemy narzekać - mnie jest z tego powodu bardzo przykro - że ilość złych rzeczy, jakie się zdarzyły w ostatnich czterech latach, ilość tej nieprawości i takich najzwyklejszych łajdactw, które obarczają tę władzę, one na razie nie uczyniły znaczącego wyłomu w myśleniu wielu Polaków - ocenił.
- Być może jeszcze potrzebujemy trochę czasu. Być może tak ten scenariusz jest jakoś napisany, że trzeba Banasia i kolejnego Banasia, że nie wystarczył przykład KNF, pana Glapińskiego (prezesa NBP - red.), bardzo wielu zdarzeń, które budziły odrazę wielu komentatorów, ale jakoś nie zmieniły tego ogólnego nastroju społecznego. Być może Polacy muszą się jeszcze, mówię o tej większości, która rozstrzyga, napatrzeć tego zła, żeby zmienić pogląd - stwierdził gość "Faktów po Faktach".
"Problemem jest, że tacy ludzie zostali ministrem sprawiedliwości, czy prezesem NIK-u"
Tusk przypomniał, że "był jeszcze wiceminister sprawiedliwości (Łukasz Piebiak - red.), który niczym innym się nie zajmował, tylko szczuciem na sędziów".
- Problemem nie jest to, czy on został zwolniony, tak jak problemem nie jest to, czy pan Kaczyński dzisiaj wzywa pana Banasia, żeby ustąpił. Problemem jest, że tacy ludzie zostali ministrem sprawiedliwości czy prezesem NIK-u - zaznaczył.
- My obserwujemy nieustanne, czasami aż manifestacyjne, łamanie lub naruszanie prawa. Mnie mniej interesuje jakość moralna pana Banasia, nie znam człowieka i nie cierpię z tego powodu, tylko to, że powstały takie mechanizmy, że u szczytu władzy są ludzie, którzy formują państwowe instytucje od Trybunału Konstytucyjnego po Najwyższą Izbę Kontroli z ludzi, których miejsce na pewno nie jest w sferze publicznej - skomentował.
"Zbudowano taki system polityczny, który stał się windą do nieba dla tego typu ludzi"
Zdaniem byłego premiera "to, co jest najgroźniejsze i najdramatyczniejsze, to nie to, że któryś z podopiecznych prezesa Kaczyńskiego chce czy nie chce podać się do dymisji, prowadzi hotel na godziny, czy jest jego właścicielem". - Problemem jest to, że zbudowano taki system polityczny, który stał się windą do nieba dla tego typu ludzi. To jest koszmar - podkreślał Tusk.
- W kontekście tych spraw widać, jak konstytucyjne władze państwa za nic mają prawo i nadal są gotowe to prawo naruszać i łamać. O tym musimy krzyczeć każdego dnia, a nie (o tym - red.), czy pan Banaś jest mniej czy bardziej uczciwy - dodał.
"Gdyby nie chodziło o Polskę, to powiedziałbym, że to jest groteska"
Donald Tusk przyznał, że "gdyby nie chodziło o Polskę i gdyby nie chodziło o tak ważne sprawy jak Najwyższa Izba Kontroli i konstytucja, to powiedziałby, że to jest groteska". - Z tego można by się gorzko śmiać, gdyby nie powaga tej sprawy. Jeśli za każdym razem PiS będzie prosił opozycję o zmianę konstytucji, ponieważ mianował kogoś nieprawego na ważne stanowisko, to ten cykl musiałby być mniej więcej kwartalny dla zmian konstytucyjnych - powiedział.
Stwierdził, że "nie widzi najmniejszego powodu, aby opozycja w jakimkolwiek stopniu i w jakikolwiek sposób uczestniczyła w autokompromitacji tej władzy". - I to nie chodzi o to, czy pomóc czy nie pomóc PiS-owi, tylko jeśli dzisiaj Polacy mają poczucie chaosu prawnego, konstytucyjnego, przede wszystkim moralnego we władzy, to mają też prawo wierzyć, że istnieje ktoś poza tą władzą, kto nie będzie w tym totalnym bałaganie uczestniczył, tylko będzie pracował nad wyprowadzeniem Polski z tego zakrętu - zaznaczył.
"Na taki pomysł nie wpadłby nawet nieżyjący już wicemarszałek Lepper"
Donald Tusk odniósł się również do nocnego głosowania w Sejmie nad kandydaturami do nowej KRS. Marszałek Elżbieta Witek anulowała pierwsze z nich ze względu na - jak wyjaśniała - problemy techniczne. Na nagraniu słychać jednak jedną z posłanek, która mówi: "Pani marszałek, trzeba anulować, bo my przegramy".
- Oglądałem różnych marszałków i wicemarszałków w akcji. Na taki pomysł nie wpadłby nawet nieżyjący już wicemarszałek (Andrzej - red.) Lepper, znany z niestandardowych zachowań. Nawet jemu by to do głowy nie przyszło - ocenił.
- Standardy Samoobrony były zdecydowanie wyższe niż to, co dzisiaj prezentuje PiS. Dzisiaj gdyby żył Andrzej Lepper, to on by się pewnie wstydził, że musi współrządzić z Kaczyńskim, a nie odwrotnie - dodał.
"Nawet jeżeli przychodzi garstka ludzi, to jest ważne"
Szef Europejskiej Partii Ludowej skomentował także niedzielne demonstracje solidarności z sędziami po zawieszeniu w obowiązkach sędziego Pawła Juszczyszyna.
- Z podziwem obserwuję ludzi, którzy zdają sobie sprawę, że nie jest to ciągle temat, który porywa miliony, ale wychodzą na ulicę wtedy, kiedy miarka się przebiera - powiedział.
- Ja jestem pełen podziwu dlatego, że wiem, że czasami można stracić wiarę i energię, widząc, z jakim tupetem i z jaką konsekwencją władza dalej brnie w tę nieprawość - mówił.
Przyznał, że "Polska nie wypada tak do końca z kolein państwa demokratycznego i praworządnego tylko dzięki tym protestom". - My naprawdę jeszcze dzisiaj mamy system nie do końca zniszczony przez PiS, system sądownictwa, cały system prawny, tylko dlatego, że wówczas w lipcu wyszły setki tysięcy ludzi na ulicę. Ta władza, jeśli chodzi o dewastację prawa, nie cofnie się przed niczym, chyba że będą to tysiące ludzi na ulicach, bo tego ta władza się wciąż obawia - ocenił. Podkreślił, że "nawet jeśli czasami, szczególnie w mniejszych miastach, przychodzi garstka ludzi, to jest ważne". - Bo to naprawdę jest chyba dzisiaj jedyna szansa, żeby zatrzymać władzę w tym procederze - wskazał.
Tusk zaznaczył również, że "sprawa sędziego Juszczyszyna nie jest precedensem". - Próby zastraszania sędziów na różne sposoby właściwie trwają od pierwszych protestów tego środowiska. Ja mam najwyższe uznanie dla ludzi, którzy czasami mają prawo czuć się osamotnieni i wystawieni jak na tarczy, bo wiadomo, że stali się niemalże pierwszym wrogiem - ocenił.
- Mam wrażenie, że klub tych, których się obwinia o wszystko, powiększył się wyraźnie o środowisko sędziowskie. A mam zaszczyt być w tym klubie od samego początku. Wydaje mi się, że wytrwają, bo wytrzymali już tyle. Te ryzyka nie tylko zawodowe są duże, a oni wytrzymali, także naprawdę najwyższe uznanie - dodał.
"Nie miał nigdy oporu, żeby posługiwać się ludźmi marnymi, słabymi"
Szef Europejskiej Partii Ludowej pytany, czy nominowanie Stanisława Piotrowicza i Krystyny Pawłowicz na sędziów Trybunału Konstytucyjnego jest symbolem podejścia PiS do wymiaru sprawiedliwości, odparł: - To jest coś więcej nawet, to jest filozofia uprawiania polityki. Ja ją znam bardzo dobrze od lat 90., znam Jarosława Kaczyńskiego naprawdę dobrze, jeśli słowo "dobrze" tu pasuje.
- On nie miał nigdy oporu, żeby posługiwać się ludźmi marnymi, słabymi, którzy byli gotowi mu się podporządkować dla realizacji własnych celów. Wielokrotnie miałem okazję być świadkiem, z jaką pogardą mówi o tych ludziach, kiedy oni tego nie słyszą - nie mówię tu o konkretnych nazwiskach, bo mówię o czasach z przeszłości, kiedy miałem z nim kontakt - jak instrumentalnie potrafi ludzi traktować, jeśli są mu bezwzględnie oddani, a chyba z takim przypadkiem mamy też do czynienia - powiedział Tusk.
Autor: kb//adso//kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24