- To nagranie pokazuje silną reakcję przerażenia - psycholog sądowy Bohdan Bielski komentował w TVN materiały wideo, na których widać Magdalenę Żuk.
- Te zdjęcia pokazują zaawansowany stan chorobowy, trudno powiedzieć, czy to jest zasłabnięcie, czy senność. Zachowanie jest zupełnie nietypowe, osoba nie reaguje na głos mężczyzny, nie daje oznak życia, ale wiemy, że jest żywa. To może być stan ograniczenia świadomości, bezradności - tak psycholog sądowy skomentował pierwszy film, na którym widać Magdalenę Żuk na podłodze hotelowej.
Zapytany przez dziennikarza TVN24, czy jego zdaniem to bardziej depresja, czy efekt działania środków farmakologicznych powiedział, że "tej sprawy nie rozstrzygniemy. Te objawy to mogą być objawy zarówno intoksykacji, jak i rozwijająca się choroby".
Jego zdaniem Magdalena Żuk nie była pod wpływem pigułki gwałtu.
- Byłbym ostrożny, takie opinie nie mają naukowego poparcia, pigułka gwałtu zaburza świadomość i pamięć, ale nie powoduje żadnego paraliżu - stwierdził.
"Mogły pojawić się urojenia"
Bohdan Bielski skomentował też nagranie rozmowy Magdaleny Żuk z partnerem Markusem W.
- To nagranie pokazuje silną reakcję przerażenia, pani nie mówi nic, albo mówi coś czego nie możemy zrozumieć. To jest zastanawiające. I jeszcze ta sytuacja, że nie została wpuszczona do samolotu... Być może obsługa uznała, że tam jest zagrożenie bezpieczeństwa - powiedział Bielski.
- To jest zły stan psychiczny, krańcowo zły - dodał.
Zauważył też, że u Magdaleny Żuk widać "przede wszystkim przerażenie ryzykiem, ale nie wiemy czy to realne ryzyko, czy objaw chorobowy".
- Mogły pojawić się urojenia. To jest tak niejasne, że może być interpretowane na wiele sposobów. Nie jest to zachowanie osoby zdrowej - zaznaczył.
Dziennikarz TVN24 zauważył, że Magdalena Żuk nie odpowiedziała na pytanie, czy coś jej zrobiono. A mogła przecież powiedzieć "tak" lub "nie".
- Ale przecież mówi boję się. Obok jest ten rezydent, jak rozumiem, więc może utożsamiać zagrożenie także z obecnością rezydenta - odpowiedział Bielski.
"Pani jest silnie pobudzona"
Następny materiał wideo, który skomentował psycholog sądowy, przedstawia Magdalenę Żuk, chodzącą po dziedzińcu szpitala i rozmawiającą przez telefon.
- Tu już widzimy jakąś niezborność zachowania. Te kroki nie są skierowane w kierunku wejścia, mogą świadczyć o zaburzonej organizacji przestrzennej, ale to może być także zwykłe zachowanie podczas intensywnej rozmowy telefonicznej - powiedział Bohdan Bielski.
- To może być zaburzona organizacja ruchowa, ale nie jest tak, że słania się na nogach - zauważył.
Następnie psycholog sądowy powiedział, co zwróciło jego uwagę w nagraniu monitoringu z szarpaniny na szpitalnym korytarzu.
- Tu już widzimy bardzo silne pobudzenie, silny poziom niepokoju. Personel nie jest agresywny, pani jest silnie pobudzona, tak że ją trudno utrzymać w miejscu. To mogą być środki psychoaktywne, ale też choroba - ocenił Bielski.
To jest na pewno reakcja ucieczkowa
Niedługo po wydarzeniach na korytarzu w hotelu Magdalena Żuk wyskoczyła z okna szpitala.
- To jest na pewno reakcja ucieczkowa, trudno interpretować to jako zaplanowaną próbę samobójczą, bo nic na to nie wskazuje, ale układa się to w logiczny ciąg zdarzeń, takiej trwającej kilka dni reakcji na przerażenie - stwierdził Bielski.
Dziennikarz TVN24 pokazał też psychologowi sądowemu zdjęcia z przewiezienia Magdaleny Żuk do następnego szpitala. - Przyjechała w stanie stabilnym, nagle serce przestało bić, co pan na tych zdjęciach widzi? - zapytał dziennikarz.
- Jest przytomna, jest przypięta pasami, nie wykazuje pobudzenia. Być może jest po lekach. Ale nastąpiło zatrzymanie akcji serca, nie wiemy czy to w wyniku urazu, którego doznała, który został źle rozpoznany - odpowiedział Bielski.
- Ta historia jest tajemnicza, jest niezwykła, bo się dramatycznie kończy. Tajemnicza, bo nie mamy dowodów, że wyjechała (z Polski red.) w złym stanie emocjonalnym. Coś się wydarzyło tam, co ten stan wywołało i to budzi niepokój. Poza całą dramaturgią, to powinno być też ostrzeżeniem dla osób które samotnie wyjeżdżają do kraju o innej kulturze. Świat nie jest bezpieczny - powiedział na koniec Bohdan Bielski.
Feralna wycieczka
Magdalena Żuk zaplanowała, że zrobi niespodziankę swojemu ukochanemu. Wykupiła wycieczkę do Egiptu, mężczyźnie załatwiła urlop i spakowała go. Jednak okazało się, że jego wylot na wakacje nie będzie możliwy. Wszystko dlatego, że jego paszport wkrótce straci ważność. Kobieta poleciała więc sama.
Jak wynika z relacji jej bliskich, na początku wszystko wydawało się być w porządku. Później jej zachowanie stawało się coraz bardziej niepokojące. W końcu do kobiety nie dało się dodzwonić. Kontakt możliwy był tylko przez rezydenta. Rodzina podjęła decyzję, że Magdalena wróci wcześniej do Polski. Kupiono bilet. W międzyczasie Polka została przetransportowana do szpitala. Jednak nie przyjęto jej tam, z kolei na lotnisku nie wpuszczono do samolotu. Jak przekazano bliskim, Magdalena miała być zbyt słaba na samodzielny lot.
W końcu kobieta trafiła do szpitala. Tam doszło do wypadku. W ciężkim stanie została przewieziona do placówki w Hurghadzie. Tam zmarła.
Chcą wspólnego zespołu śledczego
W piątek Bogdan Święczkowski, prokurator krajowy, na konferencji prasowej poinformował, że wysłano wniosek do strony egipskiej o powołanie wspólnego polsko-egipskiego, zespołu prokuratorów. Przyznał też, że wstępny raport biegłego dotyczący śmierci Magdaleny Żuk jest gotowy. Jednak jego treści zdradzić nie chciał.
Autor: bpm//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24