List Marka Falenty opisany w "Gazecie Wyborczej" wpłynął do biura prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Listowi nie nadano dalszego biegu. Nie było żadnych podstaw, by odnosić się do jego kuriozalnej treści - oświadczyła w środę rzeczniczka PiS Anita Czerwińska. Szkoda czasu na zajmowanie się listem Marka Falenty do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, to bajki i insynuacje - ocenił również wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS).
"Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica panów z CBA" - takie m.in. zdanie znalazło się w liście opublikowanym przez "GW".
"Kuriozalna treść"
"List M.Falenty opisany w dzisiejszej publikacji Gazety Wyborczej wpłynął do biura Prezesa PiS. Listowi nie nadano dalszego biegu. Nie było żadnych podstaw, by odnosić się do jego kuriozalnej treści" - napisała (pisownia oryginalna - red.) rzeczniczka PiS w środę na Twitterze.
List M.Falenty opisany w dzisiejszej publikacji @gazeta_wyborcza wpłynął do biura Prezesa PiS. Listowi nie nadano dalszego biegu. Nie było żadnych podstaw, by odnosić się do jego kuriozalnej treści
— Anita Czerwińska rzecznik PiS (@RzecznikPiS) 12 czerwca 2019
"Falenta został skazany prawomocnym wyrokiem i to jest podsumowanie tej sytuacji"
Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk pytany w środę w Sejmie przez dziennikarzy ocenił, że "mamy do czynienia z próbą wywołania zamieszania poprzez osoby, które jeszcze niedawno uważały, że pan Falenta jest źródłem wszelkiego zła, że jest osobą absolutnie niewiarygodną".
- Dzisiaj, kiedy pan Falenta w akcie jakiejś desperacji - nie wiem, jak tłumaczyć sobie jego działania - zaczyna opowiadać różne niestworzone rzeczy, to ci sami dziennikarze, politycy opozycji zaczynają pana Falentę uważać i traktować jako autorytet - zaznaczył szef KPRM.
- Pan Falenta w trakcie procesu miał możliwość i na pewno przedstawił wszystkie informacje związane z tą sprawą. Został skazany prawomocnym wyrokiem i to tak naprawdę jest podsumowanie tej całej sytuacji - dodał Dworczyk.
Pytany, czy nagrania z podsłuchów nie są już "taśmami prawdy", jak określali je politycy PiS, szef KPRM stwierdził, że to PiS proponował powołanie komisji dla wyjaśnienia tej sprawy w poprzednim Sejmie, a politycy Platformy Obywatelskiej nie byli tym zainteresowani.
- To w czasach rządów PiS odbył się przed niezawisłym sądem proces, pan Falenta został prawomocnie skazany. To dzięki służbom obecnego rządu została przeprowadzona ekstradycja i sprawa jest z tego punktu widzenia zamknięta - skomentował Dworczyk.
Sasin: Falenta żeby się bronić, opowiada niestworzone historie
Wicepremier Jacek Sasin również pytany w środę Sejmie przez dziennikarzy o komentarz w sprawie Falenty, odpowiedział, że jest on "skazanym przestępcą, i żeby się bronić, opowiada niestworzone historie".
Dopytywany o opublikowany przez "GW" list Falenty do prezesa PiS Jarosław Kaczyńskiego, Sasin stwierdził, że "żyjemy w wolnym kraju i każdy może listy pisać".
Na pytanie reporterki TVN24, czy potrzebna jest komisja śledcza w sprawie taśm, odparł: - Czy pani sobie wyobraża, żeby po każdych konfabulacyjnych wypowiedzi człowieka skazanego, który chce, że tak powiem, wybielać się i poprawiać swoją sytuację, zwoływać komisje śledcze?
W odpowiedzi na uwagę, że Falenta wymienia w swoim liście dwanaście bardzo wpływowych osób w kraju, Sasin stwierdził: - A jak ja wymienię trzydzieści znanych osób w kraju i powiem, że właśnie przylecieli z Marsa, to też będziemy powoływać komisję śledczą?
- Naprawdę bądźmy poważni, bądźmy poważni - zaznaczył wicepremier.
Terlecki: szkoda czasu na zajmowanie się listem Falenty
Do sprawy Marka Falenty odniósł się również wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS). - Falenta był w więzieniu. Nie sztuka miotać różne insynuacje czy plotki - skomentował. Pytany, czy nie są to jednak poważne zarzuty, odparł: - Bajki.
Dopytywany o opisany przez "Gazetę Wyborczą" list skierowany przez Falentę do prezesa PiS, stwierdził, że "każdy może napisać list do każdego". - Czy z tego coś wynika? - pytał Terlecki. - Szkoda czasu, żeby się tym zajmować - stwierdził.
Według "GW" list Falenty zaczynał się od słów: "Panie Prezesie, od kilku lat ludzie z Pana politycznego obozu mamią mnie obietnicami pomocy, ułaskawienia i amnestii. Tłumaczą, że jest ciężko, bo jest wiele frakcji i wszyscy się kłócą".
Dzień po wysłaniu list miał dotrzeć do siedziby partii, co - jak pisze "GW" - zostało potwierdzone odpowiednią adnotacją i partyjną pieczątką. Jak zaznacza gazeta, w czasie, gdy Falenta pisał list, walczył on o to, by nie trafić do więzienia.
Falenta - według publikacji "GW" - pisał "jak bardzo zasłużył się dla wyborczego zwycięstwa PiS w 2015 r.". "Razem z polskimi służbami od kilkunastu lat tępiłem liczne przykłady rozkradania majątku państwowego. Mogą to potwierdzić liczni funkcjonariusze polskich służb, m.in. Panowie Jarosław Wojtycki, szef warszawskiej delegatury CBA, i pełnomocnik szefa CBA Artur Chudziński. O mojej patriotycznej postawie funkcjonariusze służby zeznawali jako świadkowie w sądzie, który mnie skazał" - czytamy w dzienniku.
Spotkanie z Kaczyńskim?
W liście tym biznesmen miał też tłumaczyć, że ludzie służb lojalni wobec PiS odegrali ważną rolę w rozegraniu afery podsłuchowej za rządów PO-PSL. "Gdy odkryłem proceder nagrywania przez kelnerów (kelnerzy zeznali, że to Falenta namówił ich na rejestrowanie rozmów - "GW"), od początku przyszedłem z tymi informacjami, jeszcze przed aferą, do Pana byłego skarbnika Stanisława Kostrzewskiego, któremu jako pierwszemu pokazałem pozyskane nagrania u mnie w biurze. Zatrudniłem wtedy jego siostrzenicę" - przywołuje "GW".
"Potem spotkaliśmy się u Pana w siedzibie przy ul. Nowogrodzkiej. To on (Kostrzewski - red.) skontaktował mnie z agentami służb CBA z Wrocławia i ABW z Katowic, którym otwarcie pokazałem, jaki materiał pozyskałem. Poprosili o kontynuację tej operacji, co też wykonałem. Wszystko jest dokładnie opisane w tajnych raportach CBA. W tajnej bazie operacyjnej CBA w okolicach Płocka uzgodniłem, że przekażę cały pozyskany materiał. Przekazanie nastąpiło poprzez wprowadzenie informacji z nagrań do systemu operacyjnego CBA przez agentów CBA z wykorzystaniem jako źródła Pana (tu pada pseudonim operacyjny - "GW")" - czytamy. Falenta miał stwierdzić także, że - jak pisze "GW" - "miał świadomość, że przekazany materiał będzie ujawniony i wykorzystany" do wygrania wyborów przez PiS oraz prezydenta.
Według "GW", Falenta na końcu listu załączył kopie tajnych meldunków CBA na dowód, że znalazły się w nich przekazywane przez niego informacje z podsłuchów.
W poniedziałek "Rzeczpospolita" poinformowała, że Marek Falenta - biznesmen skazany w aferze podsłuchowej - napisał we wniosku o ułaskawienie skierowanym do prezydenta Andrzeja Dudy, że jeśli nie zostanie ułaskawiony, to ujawni, kto za nim stał. We wtorek "Gazeta Wyborcza" podała, powołując się na lobbystę związanego z prezydentem Andrzejem Dudą, że Falenta dysponuje nagraniem z centrali PiS w Warszawie z 2014 r., na którym prezes ugrupowania Jarosław Kaczyński komentuje podsłuchy polityków rządu PO-PSL, które dostarczył mu Falenta.
Zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel powiedział we wtorek, że nie było żadnych spotkań Kaczyńskiego z Falentą, "nie było żadnego odsłuchiwania taśm, czy rozmów na ten temat".
We wtorek w "Kropce nad i" w TVN24 wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik przekonywał, że nie doszło do spotkania Falenty z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. - Nie było takiego spotkania (…). Wiem, bo mam swoje źródła, jestem wiceministrem sprawiedliwości - zapewniał.
- Nie doszło do takiego spotkania, to jest nieprawda, tak samo jak prokurator generalny i minister sprawiedliwości też nigdy się nie spotkał - dodał Wójcik.
Afera podsłuchowa
Falenta, biznesmen skazany w aferze podsłuchowej, został zatrzymany w Hiszpanii 5 kwietnia tego roku. Wcześniej Sąd Okręgowy w Warszawie na wniosek policji wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania, po tym gdy nie stawił się 1 lutego w zakładzie karnym, by odbyć karę więzienia. Falenta został wydany Polsce przez hiszpańskie władze w piątek i tego samego dnia został przetransportowany do Warszawy.
Falenta został skazany w 2016 r. przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2,5 roku więzienia w związku z tzw. aferą podsłuchową. Wyrok uprawomocnił się w grudniu 2017 r. Sprawa dotyczyła nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. na zlecenie Falenty w warszawskich restauracjach osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika. Ujawnione w tygodniku "Wprost" nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska.
Autor: kb//adso,now / Źródło: PAP, TVN24