"Policja, otwierać" - usłyszał nad ranem Piotr D., do którego wkroczyli antyterroryści. Policjanci powalili kompletnie zaskoczonego mężczyznę na podłogę i złamali mu kręgosłup. Wkrótce okazało się jednak, że... doszło do pomyłki. Teraz poszkodowany w sądzie żąda 200 tysięcy złotych odszkodowania.
W lutym 2008 r. o szóstej rano mężczyzna usłyszał walenie do drzwi. Wstał z łóżka w bokserkach i usłyszał "policja, otwierać!". - Otworzyłem natychmiast i zobaczyłem kogoś w kominiarce. Odwróciłem się plecami do drzwi chcąc przejść w głąb mieszkania. Wtedy poczułem silny ból w okolicach lędźwiowych. Siła uderzenia przemieściła mnie aż pod okno - relacjonował mężczyzna w sądzie.
Bo mieli informacje o groźnym przestępcy
Gdy już skuty leżał na ziemi, do jego mieszkania wkroczyło troje nieumundurowanych policjantów i zaczęło się przesłuchanie. Dopiero wtedy się okazało, że doszło do pomyłki. - Pokazywali mi zdjęcia kompletnie nieznanych mi osób, pytali o jakieś brzmiące z rosyjska nazwiska. Na koniec stwierdzili, że najwyraźniej doszło do pomyłki, bo oni mieli informacje, że ukrywa się tu jakiś groźny przestępca - zeznał Piotr D.
Otworzyłem natychmiast i zobaczyłem kogoś w kominiarce. Odwróciłem się plecami do drzwi chcąc przejść w głąb mieszkania. Wtedy poczułem silny ból w okolicach lędźwiowych. Siła uderzenia przemieściła mnie aż pod okno. Piotr D.
"Na koszulce, w której spałem, był odcisk buta"
Według niego, już wtedy odczuwał silny ból w plecach, więc poszedł do lekarza. Prześwietlenie wykazało, że ma złamany kręgosłup i że musi chodzić w gorsecie ortopedycznym. Do dziś ma unikać sportu, nie może też nosić ciężkich rzeczy. - Czym pan został uderzony? - dopytywał go pełnomocnik, mec. Piotr Bytnerowicz. - Na koszulce, w której spałem, był odcisk buta - odparł powód, który przyniósł do sądu tę koszulkę.
Według powoda, policja nigdy go nie przeprosiła. - Od tamtego zajścia boję się policji, unikam jej, nie chcę mieć z nią nic do czynienia. Mam też psychiczny problem z tym, że będąc młodym człowiekiem nie mogę pomóc, gdy np. ktoś w pociągu poprosi mnie o ułożenie walizki na półce, gdy idę z narzeczoną na zakupy i to ona musi nieść ciężkie rzeczy - opowiadał sądowi.
Lubił grać w koszykówkę, pływać kajakiem
My tylko dostaliśmy polecenie udania się w to miejsce. My jesteśmy tylko z Białegostoku. pełnomocnik białostockiej policji
Wcześniej, jak dodał, lubił grać w koszykówkę, pływać kajakiem czy jeździć na nartach. - Dziś mój stan jest taki, że po dłuższych okresach siedzenia - a jako informatyk mam siedzącą pracę - ból się nasila. Czasem ból budzi mnie ze snu, gdy źle się ułożę. Lekarze powiedzieli, że proces zrastania się kręgosłupa już dobiegł końca i lepiej już nie będzie, a gorzej - to prawdopodobnie w przyszłości tak - oświadczył pytany przez sąd.
Policja: Mieliśmy złe informacje
Pozwana Komenda Wojewódzka Policji z Białegostoku przyznaje, że doszło do pomyłki, ale płacić nie chce. Wskazuje, że to Komenda Główna Policji, której podlega CBŚ, miała informację, iż w mieszkaniu jest groźny przestępca i to dlatego w lutym 2008 r. o 6 rano doszło do tej pomyłki. - Bo do niej doszło, ale to nie nasza wina - powiedział po rozprawie mec. Janusz Radwański. Sąd postanowił w piątek, że dopozwanym w sprawie będzie Komenda Główna Policji.
"My jesteśmy tylko z Białegostoku"
Według Joanny Lory z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która zajęła się tą sprawą, pomyłki w policji zawsze zdarzają się i będą się zdarzać, ale największym błędem jest, że policja nie potrafiła przeprosić za zajście. - Zachowują się trochę tak, jakby chcieli udowodnić, że nic złego się nie stało - dodaje mec. Bytnerowicz, który reprezentuje Piotra D.
Według prawnika policji mec. Radwańskiego, dobrze się stało, że nadzorująca CBŚ Komenda Główna Policji została dopozwana do sprawy. - My tylko dostaliśmy polecenie udania się w to miejsce. My jesteśmy tylko z Białegostoku - dodał.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN