Ksiądz skazany za molestowanie 15-latki chce dowieść swojej niewinności

Gazeta podaje, że śledztwo miało zakończyć się w tym tygodniu, jednak prokuratura nie dysponuje ekspertyzami nagrań dostarczonych przez księdza. Jaka jest ich historia?

Nie przyznał się

Jak pisze "Dziennik Bałtycki" skazany ksiądz, który podczas procesu nie przyznał się do winy, uważał, że cała sprawa była prowokacją lokalnego przedsiębiorcy, który zapłacił dziewczynie za zeznawanie przeciwko duchownemu. Jak informuje ksiądz, poprosił o pomoc siostrzeńca, który zaprzyjaźnił się z nastolatką i nagrał kilka rozmów. Według duchownego, ma z nich wynikać, że sprawa molestowania została sfingowana.

Cztery dyktafony oraz nagrania, wraz z opinią specjalisty wykonaną na prywatne zlecenie księdza, trafiły do prokuratury.

Nastolatka zaprzeczyła, żeby na nagraniu był się jej głos i dlatego decyzję o prawdziwości taśm musza podjąć biegli.

Ksiądz: To sztuczne przedłużanie

Jak informuje gazeta, ksiądz uważa, że śledztwo jest sztucznie przedłużane.

Z kolei rzeczniczka prokuratury okręgowej przyznała, że instytucja nie wystąpiła jeszcze o ekspertyzę, gdyż najpierw trzeba było zebrać materiał porównawczy.

Skazany za molestowanie

W grudniu 2011 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał księdza na karę roku i czterech miesięcy więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Kapłanowi wymierzono też 2 tys. zł grzywny. Ma 2-letni zakaz prowadzenia zajęć związanych z wychowaniem i katechizacją młodzieży. Od tego wyroku odwołała się obrona księdza.

Ksiądz oskarżony był o to, że jako proboszcz parafii w Bojanie nakłaniał 15-latkę do picia alkoholu, a potem molestował ja seksualnie - chodziło o całowanie dziewczyny w usta, uszy oraz plecy, a także masowanie pleców. O tej sprawie pisaliśmy już na tvn24.pl.

Autor: maz/mz/k / Źródło: Dziennik Bałtycki