10-latka z Warszawy podróżowała z psem pociągiem. Jak tłumaczyła później wezwanym na miejsce policjantom, "chciała pojechać do znajomych do Tczewa". Funkcjonariusze z Iławy odwieźli dziewczynkę do oddalonej o ponad 200 kilometrów stolicy. - Wyglądała na bardzo podekscytowaną zamieszaniem wokół własnej osoby i przejażdżką radiowozem - dodała policja.
Zgłoszenie o dziecku, które samo z psem jechało pociągiem relacji Gliwice-Gdynia, policjanci dostali we wtorek po godzinie 16. Dziewczynką zaopiekowała się obsługa pociągu, która przekazała ją policjantom na stacji w Iławie (województwo warmińsko-mazurskie).
- W rozmowie z funkcjonariuszami powiedziała, jak się nazywa, że ma 10 lat, mieszka w Warszawie i że postanowiła pojechać do znajomych do Tczewa, nikomu nic nie mówiąc - przekazała st. asp. Joanna Kwiatkowska z Komendy Powiatowej Policji w Iławie.
Pojechała do babci radiowozem, "wyglądała na podekscytowaną"
Policjanci ustalili dokładny adres zamieszkania dziewczynki i powiadomili jej matkę. Jak się okazało, kobieta była w tym czasie w pracy. Funkcjonariusze z Iławy odwieźli więc dziecko do babci, która również mieszka w Warszawie.
- Dziewczynka wyglądała na bardzo podekscytowaną zamieszaniem wokół własnej osoby i przejażdżką radiowozem - dodała Kwiatkowska.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KMP Białystok