Przewodniczący parlamentu Hondurasu, Roberto Micheletti został mianowany w niedzielę przez nowy parlament prezydentem tego kraju. Micheletti zastąpi prezydenta Manuela Zelayę, którego wojskowi pozbawili władzy w drodze zamachu stanu. Na ich zlecenie komandosi wywieźli Zelayę z kraju.
Na pozostałych ministrów rządu Partii Liberalnej, która ewoluowała w lewo za prezydentury 57-letniego Zelayi, wojskowi wydali nakazy aresztowania.
Kostarykańska minister bezpieczeństwa Giannina de Vecchio niespełna trzy godziny po porwaniu Zelayi oświadczyła w rozmowie z telewizją CNN, że Zelaya został wywieziony przez wojskowych samolotem do Kostaryki, gdzie przybył "w dobrym zdrowiu". W najbliższych godzinach ma on wystąpić na konferencji prasowej w San Jose.
Zamach stanu
O godzinie 7 rano (15.00 czasu polskiego) honduraskie rozgłośnie radiowe przestały transmitować normalne programy i wszystkie zaczęły nadawać jedynie honduraską muzykę ludową. W tym samym czasie wojsko, pod dowództwem gen. Romeo Velasqueza - którego Zelaya usunął w zeszłym tygodniu ze stanowiska szefa sztabu armii - uprowadziło prezydenta.
Świadkowie twierdzą, że pałac prezydencki w stolicy otoczyło ok. 200 żołnierzy w pełnym uzbrojeniu, a nad miastem krążą wojskowe samoloty. W centrum stolicy zgromadzili się też zwolennicy Zelayi, których policja rozproszyła gazem łzawiącym.
Wojsko nie wytrzymało
Zelaya chciał uzyskać zgodę na kolejną kadencję dzięki niedzielnemu referendum. Dążył do jego przeprowadzenia, mimo że sąd konstytucyjny uznał sprzeczność z prawem głosowania. W takiej sytuacji referendum miało być jedynie plebiscytem popularności prezydenta - który wobec tego zapowiedział, że nie będzie startował w wyborach w 2010 r. - ale i to dla wojska okazało się to za wiele.
Obam zaniepokojony
Prezydent USA Barack Obama wyraził w wydanym przez Biały Dom komunikacie zaniepokojenie z powodu sytuacji w Hondurasie i wezwał "do poszanowania demokratycznych norm, zgodnie z prawem i Międzyamerykańską Kartą Demokratyczną". Dołączył tym samym do identycznego apelu Organizacji Państw Amerykańskich (OPA), której sekretarz generalny OPA Jose Miguel Insulza "surowo" potępił wojskowy zamach stanu w Hondurasie i zwołał w trybie pilnym Stałą Radę OPA, aby zajęła się "tym przypadkiem ciężkiego naruszenia procesu demokratycznego na kontynencie".
Ambasador Wenezueli przy OPA Roy Chaderton powiedział w telewizji CNN, że wojsko honduraskie uprowadziło w Tegucigalpie ambasadorów Wenezueli, Kuby i Nikaragui.
UE potępia, Chavez także
Wojskowy zamach stanu w Hondurasie "jednomyślnie potępiła" Unia Europejska, o czym poinformował uczestniczący w spotkaniu szefów MSZ państw OBWE na greckiej wyspie Korfu, hiszpański minister spraw zagranicznych Miguel Angel Moratinos.
Wenezuelski prezydent Hugo Chavez energiczniej i w charakterystycznym dla siebie stylu również potępił "zamach stanu godny troglodytów". Zwrócił się do prezydenta Obamy, aby "wypowiedział się" w sprawie zamachu, ponieważ "imperium ma wielki związek" z tym, co dzieje się w Hondurasie
"Waszyngton stoi za zamachem"
Jeszcze w niedzielnym wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika "El Pais", Zelaya zapewniał, że zaplanowany przez wojsko zamach stanu nie dojdzie do skutku. Zdaniem prezydenta, "nie zaaprobowała go amerykańska ambasada". Mówił też o planowanych przez siebie reformach socjalnych i krytykował "elity ekonomiczne burżuazyjnego państwa", które "opanowały dowództwo wojska, szczyty partii politycznych, sądownictwo".
Lewicowiec Zelaya w krytyce Stanów Zjednoczonych stara się dorównać swojemu bliskiemu sojusznikowi prezydentowi Wenezueli Hugo Chavezowi. Tak jak on chciał też przedłużenia swoich rządów, co było bezpośrednią przyczyną wojskowej interwencji.
Źródło: Reuters, PAP, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Reuters