Węgierski rząd przejmuje hutę, w której doszło do wycieku

Aktualizacja:

Węgierski parlament przygniatającą większością głosów wyraził zgodę na przejęcie przez państwo kontroli nad firmą MAL Zrt, z której zakładu w Ajka 4 października wyciekł czerwony szlam. Wcześniej węgierska policja zatrzymała na 72 godziny Zoltana Bakonyia, syna jednego z właścicieli i dyrektora generalnego MAL. W poniedziałek poinformowano też o kolejnej ofierze katastrofy ekologicznej, tym samym jej tragiczny bilans wzrósł do ośmiu osób. Rannych zostało już ponad 120. Powiększające się pęknięcie ściany w uszkodzonym zbiorniku wciąż grozi kolejnym wyciekiem.

Występując w poniedziałek w parlamencie, premier Węgier Viktor Orban uznał za konieczne objęcie firmy MAL zarządem państwowym do czasu, aż spełnione zostaną cztery wymogi: uregulowanie zobowiązań wobec poszkodowanych, utrzymanie zatrudnienia, pociągnięcie winnych do odpowiedzialności i ujawnienie pozostałych zagrożeń na terenie huty.

- Największa katastrofa ekologiczna na Węgrzech została spowodowana przez ludzkie niedbalstwo, czego rezultatem jest wypłynięcie niebezpiecznej substancji z zakładu, zbudowanego i prowadzonego przez ludzi. Musimy objąć odpowiedzialną za wyciek czerwonego szlamu firmę kontrolą państwową, a jej aktywa państwową blokadą do czasu, aż te cztery warunki zostaną spełnione - powiedział Orban. Dodał, że nadzór nad MAL i jej finansami obejmie państwowy zarządca.

- W świetle tego, co się stało, mamy dobre powody, by sądzić, że byli ludzie, którzy wiedzieli o niebezpiecznym pogorszeniu się stanu wałów, ale kierując się swymi prywatnymi interesami uważali, że nie warto ich naprawiać, i mieli nadzieję, że kłopotu da się uniknąć - zaznaczył Orban.

Później w poniedziałek parlament uchwalił ustawę zezwalającą władzom państwowym na przejęcie kontroli nad MAL. Ustawę poparło 336 deputowanych, tylko jeden był przeciw, a 13 wstrzymało się od głosu.

Chemiczna katastrofa

4 października przerwany został wał zbiornika osadowego huty w Ajka (czyt. Ojko) na zachodzie Węgier, co spowodowało wyciek ponad miliona metrów sześciennych czerwonego szlamu, powstającego przy oczyszczaniu boksytu ze związków żelaza metodą ługowania. Szlam składa się głównie z nadających mu czerwoną barwę tlenków żelaza i ma właściwości żrące ze względu na pozostałości rozpuszczonego wodorotlenku sodu. Wyciek spustoszył trzy wioski i zanieczyścił okoliczne rzeki, w tym wpływającą do Dunaju Rabę.

Obawiają się kolejnego wycieku

Ekipy ratownicze pracują obecnie nad budową wału chroniącego wieś Kolontar na wypadek, gdyby znów doszło do wycieku ze zbiornika. - Mamy nadzieję, że wał zostanie ukończony we wtorek - powiedział drugiemu programowi telewizji państwowej rzecznik premiera. Kolontar ewakuowano w sobotę, gdy na północnym wale zbiornika pojawiły się pęknięcia. W pobliskim mieście Devecser, gdzie mieszka 5,4 tys. ludzi, obowiązuje stan pogotowia.

Profesor Uniwersytetu Technicznego w Budapeszcie Gusztav Winkler, który 30 lat temu badał teren pod budowę zbiornika, powiedział Reuterowi, że struktura podłoża czyni go z natury niestabilnym.

Jak podało węgierskie ministerstwo spraw wewnętrznych, zbadane w poniedziałek próbki wody z Raby i Dunaju nie wykazują już podwyższonej zasadowości.

Źródło: reuters, pap