Latem ubiegłego roku FBI uzyskało tajną sądową zgodę na monitorowanie komunikacji jednego z ówczesnych doradców Donalda Trumpa - pisze w środę dziennik "Washington Post", powołując się na amerykańskie służby. Podsłuch założono w związku ze śledztwem dotyczącym możliwych związków Rosji ze sztabem ówczesnego kandydata republikanów na prezydenta.
To już kolejna osoba z otoczenia prezydenta USA oskarżana o kontakty z Rosjanami. Wcześniej takie zarzuty kierowano między innymi pod adresem zięcia Trumpa Jareda Kushnera i zdymisjonowanego doradcy Michaela Flynna.
Tajna zgoda na monitoring
"Washington Post" pisze, że FBI i Departament Sprawiedliwości dostali zgodę na objęcie monitoringiem ówczesnego doradcy Trumpa do spraw polityki zagranicznej Cartera Page'a, po tym, jak przekonali tajny sąd FISA - który takie uprawnienia przyznaje - że istnieją uzasadnione podejrzenia, że Page działa jak agent obcego wywiad, w tym wypadku Rosji.
"Washington Post" twierdzi, że to najmocniejszy jak dotąd dowód na to, że doradca Trumpa w czasie kampanii kontaktował się z Rosjanami, m.in. ambasadorem Siergiejem Kislakiem.
Page - jak twierdzi "Washington Post" - był nieformalnym doradcą Trumpa. W przeszłości był bankierem inwestycyjnym w Moskwie i miał udziały w rosyjskim koncernie Gazprom. Wielokrotnie wypowiadał się bardzo pochlebnie o rosyjskim prezydencie Władimirze Putinie, krytykował sankcje nałożone na Rosję po aneksji Krymu. W lipcu 2016 roku miał polecieć do Moskwy, gdzie miał wygłosić bardzo ostrą w tonie krytykę Stanów Zjednoczonych. W czasie tej wizyty w Rosji Page miał także spotkać się z Igorem Sieczinem, zaufanym człowiekiem Putina i prezesem koncernu petrochemicznego Rosnieft - takie informacje przekazał Amerykanom wywiad brytyjski.
Page zaprzecza, by do takiego spotkanie doszło.
"Mężczyzna numer 1"
'Washington Post" pisze także, że na trzy lata przed tym, jak Page zbliżył się do Trumpa i został jego doradcą, FBI zaczęło mu się przyglądać, bo dowiedziało się, że osoby podejrzewane o szpiegowanie na rzecz Rosji zamierzają wykorzystać Page'a jako źródło informacji.
W korespondencji oskarżonego o szpiegostwo w USA na rzecz Rosji Wiktora Podobnyjego ma przewijać się nazwisko Page'a. Podobnyj skarżył się, że ciężko mu uzyskać od niego informacje i dokumenty, że Page bardzo często lata do Rosji, uczy się języka rosyjskiego i "chce zarobić dużo pieniędzy" na interesie z Gazpromem.
W dokumentach sądowych Podobnyjego pojawia się jedynie osoba nazwana "Mężczyzna numer 1", ale "Washington Post" dowiedział się, że miało chodzić właśnie o Page'a.
Page nie jest oskarżony o żadne przestępstwo i - jak pisał amerykański dziennik - nie wiadomo, czy Departament Sprawiedliwości zamierza mu postawić zarzuty w związku z wpływaniem przez Rosję na amerykańskie wybory prezydenckie.
Page zaprzecza
Dziennik stwierdza, że Page wielokrotnie w czasie kampanii zaprzeczał, by działał wbrew Trumpowi lub na korzyść Rosji. W oświadczeniu przesłanym agencji Reutera Page stwierdza, że decyzja sądu była dowodem na to, że administracja prezydenta Baracka Obamy chciała "uciszać przeciwników", którzy kwestionowali jego politykę zagraniczną.
"To będzie interesujące zobaczyć, co okaże się, kiedy bezprawne podstawy tych żądań FISA zostaną w pełni opublikowane za jakiś czas" - napisał w oświadczeniu.
Agencja Reutera próbowała się skontaktować Departamentem Sprawiedliwości, ale jak poinformowała - nie dostała odpowiedzi. Biały Dom i FBI odmówiły komentarza w tej sprawie.
Wpływy Rosjan?
FBI od lipca 2016 roku roku prowadzi śledztwo w sprawie mieszania się Rosji w amerykańskie wybory. Dochodzenie obejmuje także powiązania otoczenia prezydenta USA Donalda Trumpa z władzami Rosji.
W odpowiedzi na wcześniejsze informacje wywiadu USA o ingerencji Rosjan w amerykański system wyborczy 29 grudnia prezydent Barack Obama podjął decyzję o wydaleniu z USA 35 Rosjan, których amerykańska administracja podejrzewa o działalność wywiadowczą pod przykrywką działalności dyplomatycznej, i nałożeniu sankcji m.in. na Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) i Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego (GRU).
Autor: pk/ja/jb / Źródło: Reuters, Washington Post
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock