Miał 20 lat, był słuchaczem Charkowskiego Narodowego Uniwersytetu Sił Powietrznych. Witalij Wilchowy zmarł dzień po katastrofie samolotu An-26, który w piątek rozbił się pod miastem Czuhujiw. We wtorek pożegnali go mieszkańcy Charkowa.
Wtorkowa ceremonia z udziałem setek wojskowych, przedstawicieli władz i mieszkańców odbyła się na charkowskim Memoriale Sławy. Kilkudziesięciu żołnierzy z goździkami w rękach ustawiło się w długi szereg, przez który uroczyście przeniesiono trumnę. Orkiestra odegrała hymn państwowy.
- Nie znałam nikogo z nich, po prostu widziałam w telewizji, że chłopcy zginęli, samolot rozbity. Nie mogę być obojętna na takie wydarzenia, giną młodzi ludzie, dlatego tu przyszłam – podkreśliła w rozmowie z Polską Agencją Prasową urodzona w Polsce około 80-letnia Switłana Aleksandrowna. - Tylu młodych ludzi, kto może być na to obojętny? Tak nie można – dodała.
Aleksandrowna mówiła, że "bardzo mocno przeżywała, kiedy ludzie ginęli na wojnie, i teraz nadal to się dzieje". - To był młody dwudziestoletni chłopak, który miał jeszcze całe życie przed sobą – ubolewała.
Witalij Wilchowy był jednym z 19 słuchaczy Charkowskiego Narodowego Uniwersytetu Sił Powietrznych, którzy zginęli w piątkowej katastrofie samolotu wojskowego An-26. Oprócz nich życie straciło także siedmiu oficerów.
"Wszystkich nas spotkał wielki smutek"
- Tak ciężko jest dziś przemawiać. Wszystkich nas spotkał wielki smutek. W jednej chwili Ukraina straciła 26 swoich najlepszych synów, którzy w trudnym czasie dla swojego kraju świadomie wybrali szlachetną drogę jego obrony – zwrócił się do zgromadzonych generał Ołeksandr Turinskyj, stojący na czele Charkowskiego Narodowego Uniwersytetu Sił Powietrznych.
Głos zabrał też Ołeksij Kuczer, szef charkowskiej państwowej administracji obwodowej, podkreślając, że "w historii Ukrainy wydarzyła się straszna tragedia". - Witalij walczył, ale Bóg, niestety, zdecydował inaczej – dodał.
Z katastrofy ocalał jedynie Wiaczesław Zołoczewskyj, który przebywa w szpitalu. Mężczyzna opowiadał, że po odzyskaniu przytomności próbował ugasić płomienie na swoim koledze Witaliju. "Mówił, że wszystko działo się jak w grze komputerowej, że kiedy się obudził, zobaczył swojego przyjaciela płonącego i próbował mu pomóc" - przekazał słowa Wiaczesława Kuczer, cytowany przez ukraińską sekcję BBC.
Wilchowy i Zołoczewski zostali hospitalizowani, jednak przeżyć udało się tylko Wiaczesławowi. Portal RBK-Ukraina podał, że Zołoczewski w chwili wypadku został przykryty kadłubem, co uratowało mu życie.
Lekarzom nie udało się uratować Wilchowego. Miał poparzenia 90 procent powierzchni ciała.
"Chcieli w przyszłości bronić naszej ojczyzny"
- Chłopcy chcieli w przyszłości bronić naszej ojczyzny, starali się. Nawet przeglądając ich profile w internecie, widać, jak było im ciężko pełnić tę służbę - opowiadała około 20-letnia Wiktoria, składając goździki przed fotografią Witalija.
Dziewczyna nie znała osobiście żadnej z ofiar piątkowej katastrofy. - Po prostu, po ludzku, jest ich szkoda, szkoda jest ich bliskich – wyznała. Zwróciła uwagę, że rozbity An-26 został wyprodukowany jeszcze w czasach ZSRR i że słuchacze charkowskiej uczelni nie powinni byli nim lecieć.
Pożegnanie z pozostałymi ofiarami będzie zorganizowane po identyfikacji ich ciał, która ma potrwać do kilku tygodni.
"Piloci nie umierają"
Witalij Wilchowy zostanie pochowany w środę w rejonie sokalskim w obwodzie lwowskim, skąd pochodził. Portal zaxid.net przekazał, że w katastrofie samolotu zginął także inny mieszkaniec tego obwodu, 22-letni Rostysław Bulij.
Kwiaty, znicze, ikony i misie mieszkańcy składają też przed głównym wejściem do charkowskiej uczelni. Przed drzwiami ustawiono ramki ze zdjęciami ofiar. "Piloci nie umierają, odbywają wieczny lot i na zawsze zostają w niebie" – czytamy na okolicznościowej tabliczce. Najmłodsze z ofiar miały po 19 lat.
Lot szkoleniowy
Samolot An-26 ukraińskich sił zbrojnych spadł podczas lotu szkoleniowego w pobliżu miasta Czuhujiw w obwodzie charkowskim. Do katastrofy doszło tuż przed lądowaniem.
Ołeksij Kuczer mówił, że jeden z pilotów zgłaszał problem z jednym z dwóch silników maszyny i prosił o zgodę na lądowanie. Szef charkowskiej państwowej administracji obwodowej dodał, że nie była to sytuacja krytyczna dla doświadczonego pilota. Po pięciu minutach doszło jednak do katastrofy.
- Wstępna analiza wskazuje, że samolot najprawdopodobniej zahaczył skrzydłem o ziemię - mówił dzień po katastrofie minister obrony Ukrainy Andrij Taran. - Samolot wykonywał loty szkoleniowe. Za sterami siedział pilot instruktor, a kadeci na zmianę siadali na prawym siedzeniu obok niego, by zdobyć umiejętności w pilotażu - dodał minister i podkreślił, że "wnioski zostaną wyciągnięte po odczytaniu rejestratora samolotu".
Źródło: PAP, RBK-Ukraina, Zaxid.net, BBC, mil.gov.ua
Źródło zdjęcia głównego: mil.gov.ua