- Dookoła wszędzie krew. Krew ściekała nam pod nogami - opisuje w TVN24 piątkowy wypadek polskiego pociągu w Czechach pan Adrian, który jechał w pierwszym - najbardziej zniszczonym wagonie. Najpierw słychać było trzask i nagle pociąg przechylił się w lewo. Kiedy się ocknąłem, kurz opadł, to zauważyłem, że cześć osób jest uwięziona - opisuje.
- Miałem to nieszczęście być w pierwszym wagonie. Ale na szczęście siedziałem w środku i cudem udało mi się wyjść prawie bez szwanku z tego wypadku – relacjonował w TVN24 pan Adrian. - Fizycznie czuję się dobrze, mentalnie – fatalnie. Jestem wstrząśnięty - dodał.
Pytany, co widział i czy coś pamięta, mówi: - Niestety widziałem. Wszędzie krew dookoła. Zaczęło się od tego, że słychać było trzask jakby pękły linki, przez które prowadzony jest prąd i nagle pociąg przechylił się w lewo. Kiedy się ocknąłem, kurz opadł, to zauważyłem, że cześć osób jest uwięziona - zarówno przede mną, jak i za mną. Jedna szyba wybita, przez którą można było wychodzić. I tak się z dziewczyną wydostaliśmy. Krew ściekała nam pod nogami.
Dodał, że pasażerowie starali się pomóc ratownikom. - Akcja została przeprowadzona bardzo profesjonalnie. Dwie, trzy minuty pojawili się pierwsi ratownicy. Dostęp był ograniczony, bo most utrudniał pomoc - opisywał pan Adrian.
"Są w szoku. Płaczą."
Dziennikarka Czeskiego Radia, Andrea Canova tak opisywała sytuację: - Na miejscu są dziesiątki rannych. Widzę ludzi w pokrwawionych ubraniach. Są naprawdę w szoku. Płaczą.
Jedna z kobiet, z którą reporterka rozmawiała powiedziała jej: To było jak film katastroficzny. Na własne oczy widziałam czworo martwych i już nigdy nie obejrzę filmu katastroficznego. Most, który się zawalił, nie wyglądał jak most: - Wygląda jak gigantyczna kupa żelastwa - relacjonowała czeska dziennikarka to, co widziała kilka metrów od siebie.
"Naraz wszyscy przelecieli ponad siedzeniami"
Reporter dziennika MF Dnes relacjonował z kolei z miejsca wypadku: - To masakra! Lokomotywa obróciła się w kierunku przeciwnym, do kierunku jazdy. Z wybitych okien pierwszych, zniszczonych wagonów wylewają się podróżni. Na miejscu są setki ratowników. Nieustannie odlatują i przylatują helikoptery.
- Mieliśmy szczęście. Byliśmy na końcu składu, w wagonie jadalnym. Nagle usłyszeliśmy huk i wszyscy przelecieli ponad siedzeniami. Nikt nie wiedział, co się dzieje - tak moment wypadku opisywał dziennikarzom MF Dnes jeden z pasażerów, 37-letni Janusz Recman z Albrechtic.
"Do końca życia nie zapomnę..."
Jedną z pierwszych osób, która znalazła się na miejscu wypadku była lekarka z pobliskiej przychodni - Jaromíra Fabiánová: - Usłyszałam wielki huk, ale z okna nic nie widziałam. Nie dawało mi to spokoju, więc poszłam zobaczyć, co się stało. Zastałam tam obraz, którego nie zapomnę do śmierci - powiedziała czeskiej agencji informacyjnej ČTK.
W oka mgnieniu Fabianova wróciła do przychodni i z kolegami lekarzami zaczęła organizować pomoc. - Wzięliśmy bandaże i inne niezbędne leki. Pomagały nam rehabilitantki i pielęgniarki. Pobiegliśmy z powrotem na miejsce i zaczęliśmy udzialać pierwszej pomocy. Dopiero potem przyjechały pierwsze karetki - opowiada lekarka.
Źródło: TVN24, "MF Dnes", CTK, CR1
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 / zdj. PAP/EPA