- Nie ma dowodu na to, że teść Diany książe Filip polecił ją zabić i nie ma dowodów, by tajne służby, czy jakakolwiek inna rządowa instytucja brała udział w zdarzeniu - powiedział koroner Scott Baker, prowadzący śledztwo ws. śmierci Lady Di.
W sądzie w Londynie odczytano najważniejsze ustalenia dotyczące dochodzenia, które trwało przeszło 6 miesięcy i w trakcie którego przesłuchano ponad 250 świadków.
Były szef SIS Richard Dearlove pytany o udział wywiadu lub teścia Lady Di w śmierci Diany odpowiedział: - To jest tak absurdalne oskarżenie, że nawet nie wiadomo, jak można na nie zareagować.
Jednak nie wszyscy podzielają jego pogląd. Od 10 lat Mohamed al-Fayed, ojciec partnera Diany - Dodiego (który też zginął w wypadku) twierdzi, że oboje oni padli ofiarami morderstwa; w spisek zamieszane miały być brytyjskie służby specjalne i książę Filip. - Wykończyli ją. Zamordowali. To nie było morderstwo, to była rzeź - powiedział podczas przesłuchań al-Fayed.
"Kierowca był pijany"
Ojciec Dodiego twierdził, że Diana była w ciąży i poinformowała go o tym telefonicznie tuż przed śmiercią. Jednak zaznania te podważyły przyjaciółka księżnej Rosa Monckton. Monckton powiedziała, że Diana miała okres na 10 dni przed śmiercią, a patolog badający ciało Lady Di stwierdził, że nie dostrzegł śladów ciąży.
Prowadzone dochodzenia policyjne ustaliły, że do tragicznego wypadku doszło, ponieważ kierowca Henri Paul był pijany.
Diana i jej kochanek Dodi al-Fayed zginęli w wypadku samochodowym w Paryżu w 1997 roku.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24