"Ostatnie doniesienia o rosyjskim wpływie na nasze wybory powinny zaniepokoić każdego Amerykanina" - pisze w liście otwartym grupa amerykańskich senatorów. Politycy wezwali do ponadpartyjnego śledztwa, by ustalić rolę Moskwy w wyborach prezydenckich w USA. Z kolei prezydent elekt Donald Trump bagatelizuje te informacje.
Senatorowie piszą, że od lat zagraniczni przeciwnicy USA prowadzą cyberataki na infrastrukturę wojskową, biznesową i naukową, kradnąc własność intelektualną Stanów Zjednoczonych. "Na cel brane były też instytucje demokratyczne. Ostatnie doniesienia o rosyjskim wpływie na nasze wybory powinny zaniepokoić każdego Amerykanina" - stwierdzają.
"Chroniąc informacje niejawne, mamy obowiązek poinformować o ostatnich cyberatakach, które znieważyły wolne społeczeństwo. Demokraci i republikanie muszą współpracować, wbrew podziałowi kompetencyjnemu w Kongresie, by całkowicie zbadać te incydenty i wynaleźć kompleksowe rozwiązania, aby odstraszać i bronić się przed kolejnymi cyberatakami" - podkreślają.
"To nie może być sprawa partyjna. Stawka jest zbyt wysoka dla naszego kraju. Mamy obowiązek pracować nad tym w sposób ponadpartyjny. Zamierzamy zjednoczyć naszych kolegów wokół celu wyśledzenia i zatrzymania tego poważnego zagrożenia, jakie cyberataki prowadzone przez zagranicznej rządy stanowią dla bezpieczeństwa narodowego" - oświadczyli.
List otwarty wystosowali senatorowie Partii Demokratycznej Charles E. Schumer i Jack Reed oraz Partii Republikańskiej John McCain i Lindsey Graham.
Trump: to śmieszne
Prezydent elekt tymczasem w wywiadzie dla "Fox News Sunday" powiedział, że nie wierzy w doniesienia, jakoby Rosja wpływała na wybory prezydenckie w USA na jego korzyść.
- Sądzę, że to śmieszne. Uważam, że to kolejna wymówka - oświadczył.
Stwierdził także, że nie wierzy, iż analiza pochodzi od CIA.
Trump zasugerował, że to demokraci stoją za upublicznieniem sprawy, by znaleźć usprawiedliwienie "jednej z największych porażek w historii politycznej kraju". Pytany, czy chcą go w ten sposób zdyskredytować, odparł: - Może tak być.
- Oni nie wiedzą, czy to Rosja, czy Chiny, czy ktoś inny - dodał, mówiąc o osobach, które miały dostarczyć demaskatorskiemu portalowi WikiLeaks tysiące maili wykradzionych przez hakerów z serwera Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej i innych, łącznie z szefem sztabu Hillary Clinton.
Cyberataki, zwiększanie szans Trumpa
W piątek wieczorem dziennik "Washington Post" poinformował o tajnej analizie CIA, według której celem rosyjskiej interwencji było zwycięstwo Trumpa w wyborach 8 listopada, a nie tylko podważenie zaufania do amerykańskiego systemu wyborczego. Mowa jest tam o osobach "dobrze znanych środowisku wywiadowczemu", które brały udział w operacji "zwiększenia szans wyborczych Trumpa i zaszkodzenia Clinton".
- W ocenie społeczności wywiadowczej celem Rosji było faworyzowanie jednego kandydata, by pomóc Trumpowi w zwycięstwie - powiedział cytowany przez "WP" wysoki urzędnik wywiadu podczas briefingu z amerykańskimi senatorami.
W krótkim oświadczeniu opublikowanym już w piątek wieczorem zespół Trumpa ds. przejmowania władzy odrzucił te oskarżenia.
- Ci sami ludzie mówili, że Saddam Husajn miał broń masowego rażenia. Wybory dawno się zakończyły jednym z największych zwycięstw, jeśli chodzi o głosy elektorskie w historii. Czas, by iść do przodu i "uczynić Amerykę znowu wielką" - napisano w oświadczeniu, przytaczając hasło z kampanii Trumpa.
Autor: pk//plw / Źródło: Reuters, ABC News, CNN, PAP