Podczas ćwiczeń amerykańskiej floty u wybrzeży USA doszło do rzadkiego incydentu. Rakieta przeciwlotnicza SM-2 odpalona z niszczyciela USS The Sullivans eksplodowała tuż po starcie i zasypała odłamkami pokład okrętu. Na rufie jednostki wybuchł pożar. Załoga opanowała sytuację bez strat.
W momencie wypadku niszczyciel znajdował się na Atlantyku u wybrzeży stanu Wirginia, gdzie w Norfolk znajduje się główna atlantycka baza US Navy. Załoga trenuje tam przed wyruszeniem na kolejny kilkumiesięczny patrol na wodach Europy i Bliskiego Wschodu. Częścią przygotowań jest odpalenie rakiety SM-2, czyli głównego oręża przeciwlotniczego US Navy.
Awaria na samym początku
Rakieta została wystrzelona w sobotę rano czasu lokalnego. Tuż po opuszczeniu przez nią wyrzutni doszło do eksplozji kilkanaście metrów nad pokładem okrętu. Ponieważ rakieta była jeszcze pełna paliwa, wybuchł był dość duży i widowiskowy. Szczątki rozerwanego pocisku zostały rozrzucone po okolicy, a niektóre spadły na okręt, wywołując pożar na rufowym lądowisku dla śmigłowca.
W wybuchu nikt nie ucierpiał. Standardowo załoga okrętu chowa się podczas odpaleń rakiet, właśnie na wypadek takiej okoliczności. Późniejszy pożar opanowano bez problemów. Okręt wrócił jednak do bazy w celu zbadania incydentu i ustalenia przyczyn eksplozji.
Skoro rakieta SM-2 wybuchła tuż po odpaleniu, to prawdopodobnie zawiódł działający wówczas silnik pierwszego stopnia, który w ciągu kilkunastu sekund rozpędza pocisk do ponad 1000 km/h. Następnie jest odrzucany i uruchamia się silnik drugiego stopnia, tzw. marszowy, który działa z mniejszą mocą, ale znacznie dłużej. Pierwszy stopień jest napędzany paliwem stałym i stanowi prostą konstrukcję, teoretycznie niemal niezawodną i nie wymagającą szczególnej obsługi. Jednak, jak widać po najnowszym incydencie, wypadków nie da się uniknąć.
Autor: mk//plw / Źródło: USNI News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US Navy