Tajlandzki rząd ujawnił szczegóły planu akcji ratunkowej w jaskini Tham Luang, gdzie trwa dramatyczna próba uratowania 12 młodych piłkarzy i ich trenera. O dotychczasowych postępach w operacji poinformował także szef ratowników.
Po południu Narongsak Osottanakorn, gubernator prowincji Chiang Rai i zarazem szef misji ratunkowej przekazał szczegóły dotyczące dotychczasowego przebiegu akcji.
Jak poinformował, operacja rozpoczęła się o godzinie 10 czasu lokalnego (5 rano czasu polskiego). Do jaskini weszło 13 międzynarodowych nurków. 10 z nich dotarło do dziewiątej komory jaskini, gdzie przebywają chłopcy, oraz do komory szóstej. Pozostali trzej dołączyli do operacji o godzinie 14. czasu lokalnego (9 rano w Polsce). W komorze trzeciej, niedaleko wyjścia z jaskini, znajduje się dodatkowy personel ratunkowy, w tym nurkowie z Tajlandii, USA, Australii, Chin i Europy.
Jak dodał Narongsak, ze względu na skomplikowane ukształtowanie jaskini i trudność operacji, nie wiadomo jak długo potrwa wyprowadzanie pierwszej grupy chłopców.
Lokalne władze poinformowały jednak po godz. 18. czasu lokalnego (13. w Polsce), że na powierzchni są już dwaj pierwsi chłopcy z prawdopodobnie czteroosobowej grupy idącej z ratownikami.
Plan akcji ratunkowej
Dokładne informacje na temat operacji ratunkowej władze Tajlandii przedstawiły w formie infografiki.
Jedyny sprzęt, jakim dysponują nurkowie w trakcie akcji wydobycia chłopców to butle z tlenem i maski pełnotwarzowe.
Thai government releases graphic about #thamluangcaverescue . Full face masks; 2 divers accompanying 1 boy; guided by rope. When facing a very narrow path, they will release the tank from back and slowly roll tank & guide the boy through. They walk from Chamber 3 to mouth of cave pic.twitter.com/pLUKa8lHfd
— Nick Beake (@Beaking_News) 8 lipca 2018
Jak podały władze, każdemu z chłopców ma towarzyszyć dwóch nurków - jeden z przodu, drugi - asekurujący - z tyłu. Ratownicy szacują, że przeprawa przez zalane wodą wąskie korytarze jaskini może zajmować około 11 godzin.
Wygląda jednak na to, że pierwsza dwójka wyszła na powierzchnię po około ośmiu godzinach. Nurkowie i chłopcy będą płynęli razem, poruszając się wzdłuż liny umieszczonej tam wcześniej przez zespół ratunkowy. Kiedy dotrą do zwężenia korytarza, komandosi mają zdjąć z pleców butle z tlenem i powoli przetoczyć je przez otwór. Następnie mają przeprowadzić towarzyszące im dziecko. W momencie, gdy dotrą do trzeciej komory jaskini, dalszą przeprawę będą kontynuować pieszo.
Panika najgorszym scenariuszem
Według tajlandzkich władz zaletą tego planu jest to, że przewiduje on szybką akcję, bez konieczności użycia dużej ilości sprzętu. Zaznaczono jednak, że wymaga on od nurków ogromnych umiejętności. O jego powodzeniu zadecyduje także zachowanie chłopców. Powinni oni mieć podstawowe umiejętności potrzebne do nurkowania i zachować spokój w trakcie przeprawy.
Jak mówił na antenie TVN24 Krzysztof Starnawski, instruktor nurkowania z TOPR, najbardziej niebezpiecznym elementem całego przedsięwzięcia jest potencjalna możliwość wpadnięcia w panikę w trakcie nurkowania przez któregoś z uczniów".
- Nurkowie jaskiniowi zrobią całą robotę, te dzieci będą tylko oddychać przez automat, który podaje gaz i będą trzymać się ratownika. Najważniejsze pytanie to, jak długo wytrzymają w spokoju - mówił polski ratownik.
Autor: momo/adso / Źródło: BBC, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Twitter/ PAP/EPA