Obama pokazał akt urodzenia. Zechcą papierów z college'u?

Obama pokazał akt urodzenia
Obama pokazał akt urodzenia
TVN24
Obama pokazał akt urodzeniaTVN24

Po trzech latach kontrowersji – i przed nową kampanią - Barack Obama rozwiewa wątpliwości opozycji co do własnej narodowości. Akt urodzenia prezydenta USA znalazł się na stronach Białego Domu. Jako miejsce narodzin figuruje w nim Honolulu na Hawajach. - Nie mamy czasu na takie głupstwa, mamy ważniejsze rzeczy do roboty - wyjaśnił Obama.

"Prezydent uważa, że szaleństwo wokół jego metryki urodzenia nie było dobre dla kraju. Być może było dobre dla polityki i dla telewizji, ale złe dla Amerykanów, bowiem odwracało uwagę od wielu wyzwań, przed którymi stoi nasz kraj" – napisał Dan Pfeiffer, dyrektor biura prasowego Białego Domu, na prezydenckiej stronie internetowej.

Pod oświadczeniem znalazł się zeskanowany akt urodzenia Baracka Husseina Obamy. Dokument wydał stan Hawaje, a podpisał urzędnik oraz matka Obamy. Jest w nim wyraźnie napisane, że przyszły prezydent urodził się w Honolulu.

Poświadczenie a metryka

 
Akt urodzenia Obamy 

Od ponad trzech lat, czyli od ostatniej kampanii prezydenckiej, kwestia urodzenia prezydenta budzi kontrowersje na prawicy. Najbardziej skrajni, tzw. birthers ("urodzeniowcy") twierdzą, że Obama nie urodził się w USA, w związku z tym jego wybór był nielegalny – konstytucja głosi bowiem, że prezydent musi być obywatelem amerykańskim urodzonym w Stanach.

Dotychczas Obama przedstawił jedynie tzw. "Certification of Life Birth" (co można przetłumaczyć jako "poświadczenie urodzenia"), uproszczony dokument używany na Hawajach. Opozycja uważała, że to za mało i domagała się "Certificate of Life Birth" (metryki urodzenia), a nie przedstawienie go uznawała za dowód, że prezydent ma coś do ukrycia.

Trump: Musimy to sprawdzić

Birthersi są uznawani przez większość opinii publicznej jako niezbyt poważni wyznawcy spiskowych teorii, ale niedawno nabrali nowego wiatru w żagle, kiedy ich sprawę poparł kandydat na republikańskiego kandydata, miliarder Donald Trump. Publicznie powątpiewał on w prawa Obamy do Białego Domu i domagał się metryki.

Poproszony o komentarz do dokumentu umieszczonego na stronie prezydenta, odparł: - Powinien to zrobić dawno temu. Musimy go obejrzeć i zobaczyć, czy jest prawdziwy. Ale mam nadzieję, że wszystko jest w porządku – zastrzegł.

Tea Party: chcemy papierów z college'u

Na oświadczenie Obamy zareagowała też Partia Herbaciana, a konkretnie jeden z jej odłamów, Tea Party Nation. W newsletterze przesłanym swoim członkom TPN pisze: "Trzeba to przyznać Donaldowi Trumpowi: osiągnął coś, co się nawet Clintonom nie udało. (…) Pozostaje jednak poważne pytanie: skoro nie było tam żadnych bomb, poza możliwością, że matka Obamy była niepełnoletnia w chwili poczęcia, dlaczego Obama wydał tyle milionów dolarów na ukrywanie tego dokumentu?".

Ponadto na metryce lista prezydenckich dokumentów, którym przyjrzeć chciałaby się prawica, bynajmniej się nie kończy. "Donald Trump, który jest mądrym gościem, już znalazł kolejny cel. Dokumenty z college’u Obamy. Wiele osób wierzy, że poszedł on do college’u ze stypendium zarezerwowanym dla studentów zagranicznych".

Źródło: Washington Post

Źródło zdjęcia głównego: TVN24