Próbowałam ich wyciągnąć, ale po prostu nie byłam w stanie tego zrobić - powiedziała 16-letnia Autumn Veatch, gdy opisywała dla CNN moment katastrofy awionetki, którą w zeszłym tygodniu leciała razem z dziadkami. Mówiła, że po rozbiciu się samolotu w górach w stanie Waszyngton jej dziadkowie byli żywi, ale przygnieceni przez wrak, a ona nie była w stanie im pomóc.
Awionetka Beechcraft Bonanza rozbiła się w sobotę wieczorem w trudno dostępnych, porośniętych gęstym lasem górach w północnej części stanu Waszyngton. Oprócz Veatch, na pokładzie znajdowali się jej dziadkowie, 62-letni Leland Bowman i jego 63-letnia żona Sharon. W poniedziałek Veatch samodzielnie dotarła do drogi. Utrzymywała, że jako jedyna ostatecznie przeżyła katastrofę.
Służby ratunkowe odnalazły wrak awionetki dopiero w środę wieczorem. Biuro szeryfa hrabstwa Skagit oświadczyło, że na miejscu zostały znalezione zwłoki dwóch osób, których tożsamości jeszcze oficjalnie nie potwierdzono.
- Teren (na którym doszło do katastrofy - red.) jest skalisty i stromy. Wrak niemal doszczętnie się spalił, a nawet wciąż się żarzył, kiedy na miejsce dotarły służby - przekazało biuro szeryfa, cytowane przez brytyjski dziennik "The Independent".
Wszędzie było biało, potem wszędzie był ogień
Z relacji nastolatki wynika, że małżeństwo w pewnym momencie straciło orientację. I zaczęli panikować.
- Całkowicie straciliśmy rozeznanie co do tego, co się dzieje... Nie mogliśmy niczego dojrzeć za oknami, wszystko było białe, a GPS nie działał - relacjonowała 16-latka. Mówiła, że najpierw ufała swoim dziadkom, że opanują sytuację.
- Potem nagle oboje zaczęli wariować... krzyczeć "włącz ten GPS" - kontynuowała Veatch. - Leland powiedział, że skieruje samolot w górę, wzbije samolot wyżej, ponieważ otaczały nas góry - dodała.
- Więc zaczęliśmy się wznosić, a wszędzie było biało. Potem wszędzie były drzewa, a następnie wszędzie był ogień - tak Veatch opisała moment katastrofy.
Wszyscy przeżyli moment upadku
Veatch powiedziała, że nie została ranna w momencie rozbicia się samolotu na zboczu góry.
- Skuliłam się, więc samo uderzenie mnie nie raniło, ale dopiero ogień... Kiedy wygrzebałam się, moja twarz była poparzona, moje włosy były w płomieniach - mówiła.
Nastolatka powiedziała, że jej dziadkowie również przeżyli moment upadku, lecz zostali przygnieceni przez wrak, a Veatch, mimo wytężonych wysiłków, nie była w stanie ich uwolnić.
- Byli żywi, oboje krzyczeli... Nie było żadnej możliwości, bym mogła wydobyć babcię, gdyż była po drugiej stronie, ale przypuszczałam, że jak najpierw wydostanę dziadka, to może potem ona też będzie mogła wyjść - mówiła.
- Próbowałam ich wyciągnąć, ale po prostu nie byłam w stanie tego zrobić. Ogień był zbyt intensywny, a ja jestem drobną osobą - tłumaczyła. Na dowód pokazała swoją zabandażowaną dłoń, na której, jak dodała, doznała poparzeń, gdy starała się wydostać swoich dziadków z wraku.
W wywiadzie dla stacji NBC News Autumn Veatch mówiła, że zrezygnowała z prób wydobycia małżeństwa. Odchodząc z miejsca katastrofy, miała im powiedzieć, że ich kocha i że wszystko będzie w porządku.
Wcześniej nastolatka twierdziła, że pozostała na na zboczu góry przez dobę, a zorientowawszy się, że pomoc nie nadejdzie, zaczęła z niej schodzić. Nie jest jasne, w którym momencie Bowmanowie zmarli - przed czy po tym, jak ich wnuczka rozpoczęła zejście.
Uratowała ją wiedza z telewizji
Veatch mówiła dziennikarzom, że pomogły jej programy survivalowe, które oglądała razem z ojcem. Doradzali w nich, że będąc zgubionym w górach należy kierować się w dół zbocza i szukać cieków, a następnie iść wzdłuż nich, by znaleźć osiedla ludzkie.
- Mój instynkt mówił mi, by iść w dół zbocza, więc zaczęłam schodzić... Oczywiście, byłam przerażona, płakałam - opowiadała. Mówiła, że w końcu znalazła strumień, wzdłuż którego podążyła, i który z czasem stał się rzeką.
Jak jednak dodała, przez moment była pewna, że umrze. Zwłaszcza w poniedziałkowy poranek, kiedy była wyziębiona. Dopiero tego dnia trafiła na drogę stanową nr 20, gdzie minęło ją kilka samochodów, zanim jeden z kierowców wreszcie zabrał nastolatkę i odwiózł do najbliższego miasteczka, Mazamy.
Następnie Veatch trafiła do szpitala, gdzie przyjęto ją z uwagi na odwodnienie i mikrouszkodzenia tkanki mięśniowej, do czego doprowadził intensywny wysiłek fizyczny przy niedoborze jedzenia i picia. We wtorek wieczorem została zwolniona, odebrała ją rodzina.
Katastrofę samolotu zbada NTSB - amerykańska agencja bezpieczeństwa transportu.
Autor: fil/ja / Źródło: The Guardian, CNN, The Independent, Star Tribune
Źródło zdjęcia głównego: Twitter / NBC News, KGMI