Wielki pożar na atomowym lotniskowcu USS "George Washington", który w maju kosztował amerykańskiego podatnika 70 mln dolarów, spowodował... niedopałek papierosa. Dowódca okrętu i pierwszy oficer zapłacili za niego dymisją.
Śledztwo w sprawie przyczyn pożaru trwało od 22 maja, gdy po 12 godzinach akcji ratunkowej udało się go ugasić. Spłonęła wtedy znaczna część pomieszczeń w rufowym odcinku okrętu, a prawie 40 marynarzy odniosło obrażenia.
Jednak to właśnie jeden z członków załogi odpowiadał za całe zamieszanie. Jak ustaliła komisja marynarki wojennej, wskutek niedbalstwa i nieprzestrzegania procedur przez dowództwo okrętu, marynarze palili papierosy w miejscu zupełnie do tego nie przeznaczonym - magazynie, w którym składowano łatwopalne materiały. Zresztą też nieprzepisowo.
Kapitan już nie pływa
Szkody na lotniskowcu już naprawiono, ale wskutek pożaru okręt przez pewien czas był wycofany z czynnej służby na oceanach i pływał tylko blisko wybrzeży USA. Kapitan i pierwszy oficer zostali pozbawieni dowództwa, ale na razie nie spotkały ich żadne inne konsekwencje. Niewykluczone jednak, że dowództwo US Navy pociągnie ich do dalszej odpowiedzialności. USS "George Washington" to zwodowany w 1992 r. atomowy lotniskowiec klasy Nimitz. Na pokład może zabrać nawet 5 tys. członków załogi.
Źródło: FOX News