Personel brytyjskiego MSZ miał trudności ze zredagowaniem zapisu rozmowy szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa z brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Davidem Milibandem. Roiło się w niej od słów, powszechnie uznawanych za obraźliwe, a w języku angielskim zaczynających się na literę f... Ławrow przyznał, że użył niecenzuralnego słowa w rozmowie z szefem brytyjskiego MSZ.
O sprawie poinformowała gazeta "Daily Telegraph", powołując się na źródła w brytyjskim MSZ. Nie po raz pierwszy zresztą. Dwa dni temu gazeta informowała o równie skandalicznych wypowiedziach Ławrowa, skierowanych bezpośrednio do Milibanda. - Kim ty jesteś, żeby k... mnie pouczać? - z takim pytaniem miał zwrócić się rosyjski minister spraw zagranicznych do swojego brytyjskiego odpowiednika. CZYTAJ WIĘCEJ
Ławrow tylko cytował?
Siergiej Ławrow zaprzecza, choć przyznaje, że usiłował przekonać brytyjskiego ministra, że to prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili rozpoczął wojnę w Osetii Południowej, a nie Rosja.
- Aby przedstawić Milibandowi inny punkt widzenia, musiałem mu powiedzieć jak określił Saakaszwilego w rozmowie ze mną jeden nasz kolega z kraju europejskiego - powiedział Ławrow cytowany przez agencję ITAR-TASS - To określenie brzmiało: "pieprzony szaleniec" (ang. fucking lunatic - red.) i to wszystko - powiedział Ławrow.
Miliband nie bluźnił
Według "Daily Telegraph", który powoływał się na brytyjskie źródła dyplomatyczne, czteroliterowych słów angielskich na literę "f", powszechnie uznanych za obraźliwe, było w rozmowie szefów dyplomacji tak dużo, że personel brytyjskiego MSZ miał trudności ze zredagowaniem zapisu rozmowy.
Wulgarnych słów używała przy tym tylko jedna ze stron - twierdzi gazeta.
Źródło: "Daily Telegraph", PAP