Z K2 także złe wieści, nie żyje hiszpański himalaista. "Upadek z dużej wysokości, nie mogliśmy mu pomóc"

Podczas zejścia z obozu pierwszego do bazy wysuniętej na K2 (szczyt znajduje się na 8611 metrach) zginął hiszpański himalaista Sergi Mingote, kierownik sportowy komercyjnej wyprawy Seven Summit Treks, z którą przyjechała do Karakorum Polka Magdalena Gorzkowska.

Niemal w tym samym czasie - o godzinie 17 czasu lokalnego, w samo południe w Polsce - na szczycie stanęło 10 Nepalczyków.

Informację o wypadku i śmierci 49-letniego wspinacza przekazał na Facebooku Nepalczyk Chhang Dawa Sherpa, będący w składzie ekspedycji Seven Summit Trek. Napisał, że w akcji ratowniczej brali udział m.in. Polacy - Gorzkowska i wspinający się filmowiec Oswald Rodrigo Pereira.

"Niestety straciliśmy Sergiego! To najlepszy wspinacz i bardzo dobry nasz przyjaciel. Alex Gavan, Tamara (Lunger - red.) i dwójka polskich wspinaczy udzielili mu pomocy w ABC (baza wysunięta - red.). Wysłaliśmy zespół medyczny z bazy, ale nie byliśmy w stanie go uratować. Informację o wypadku zobaczyliśmy, śledząc jego pozycję GPS - to był upadek z dużej wysokości. Nie mogliśmy mu niestety pomóc mimo szybkiej akcji. Głębokie wyrazy współczucia” - napisał Chhang Dawa Sherpa.

Niemal w tym samym czasie, gdy doszło do tragedii grupa 10 Nepalczyków w składzie Nirmal Purja, Mingma Gyalje Sherpa, Gelje Sherpa, Mingma David Sherpa, Sona Sherpa, Mingma Tenzi Sherpa, Pem Chhiri Sherpa, Dawa Temba Sherpa, Kili Pemba Sherpa i Dawa Tenjing Sherpa zdobyło K2 po raz pierwszy w historii o tej porze roku.

Mingote był w trakcie realizacji swojego projektu 14x1000, czyli zdobycia wszystkich ośmiotysięczników w 1000 dni. Hiszpan nie brał jednak udziału w sobotnim ataku szczytowym.

Wcześniej K2 bezskutecznie próbowało zdobyć zimą siedem wypraw, w tym trzy polskie. 

- Wielka przykrość, wielki smutek, że jeden ze wspinaczy nie żyje. Oby to była ostatnia ofiara i oby nasi zdobywcy zeszli bezpiecznie - skomentował doniesienia o śmierci Mingotego gość TVN24 polski alpinista Piotr Cieszewski.

Jak mówił, "większość wypadków zdarza się w trakcie zejścia, bo człowiek jest bardziej zmęczony i zdekoncentrowany".

- Ważny jest taki faktor, że oni (Nepalczycy - red.) weszli na szczyt i to zdobycie szczytu dodaje sił i wiary w siebie. Schodzenie z tak dużej wysokości w tak ekstremalnych warunkach, przy odczuwalnej temperaturze około -50 stopni, w sytuacji, gdy nie zdobyło się szczytu... Ta frustracja mogłaby być dodatkowym niebezpieczeństwem, osłabiającym człowieka psychicznie, bo tam się wiele rozgrywa w głowie - tłumaczył Cieszewski.