48-letnia Paula Robinson w poniedziałkowy wieczór była z mężem na stacji kolejowej Manchester Victoria, niedaleko hali Manchester Arena, w której doszło do zamachu. Według brytyjskich mediów kobieta pomogła znaleźć schronienie około pięćdziesięciu uciekającym po wybuchu osobom. - Wszystko wydarzyło się chwilę po eksplozji. Zebrałam wokół siebie grupę uciekających nastolatek - opowiadała sama Robinson.
W poniedziałkowym wybuchu w hali widowiskowo-sportowej Manchester Arena, tuż po zakończeniu koncertu amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande, zginęły co najmniej 22 osoby, w tym dzieci, a 59 ludzi zostało rannych. Według brytyjskiej policji atak przeprowadził zamachowiec samobójca. Odpowiedzialność wzięło na siebie tak zwane Państwo Islamskie, choć amerykański wywiad poinformował, że nie potwierdza na razie tej informacji.
"Anioł Manchesteru"
Główną publicznością Ariany Grande są kilkunastoletnie dziewczęta. We wtorek media na całym świecie obiegły zdjęcia przestraszonych nastolatek, rozdzielonych od bliskich tuż po wybuchu. Części z nich miała pomóc 48-letnia Paula Robinson, którą użytkownicy mediów społecznościowych okrzyknęli bohaterką i "aniołem Manchesteru".
Kobieta relacjonowała w rozmowach z brytyjskimi dziennikarzami, że wraz z mężem czekała na stacji kolejowej Manchester Victoria, kiedy poczuła wybuch i zobaczyła dziewczynki uciekające w popłochu z położonej w pobliżu hali Manchester Arena. Jak opowiadała, ruszyła w ich kierunku i zebrała wokół siebie grupę nastolatek. Następnie miała pokierować je do pobliskiego hotelu. W mediach społecznościowych zamieściła informacje ze swoim numerem telefonu i wiadomością dla rodziców poszukujących dzieci po wydarzeniach w hali.
Brytyjskie media podają, że Robinson pomogła w ten sposób około pięćdziesięciu osobom.
Autor: kg//rzw / Źródło: Telegraph, Independent
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Paula Robinson