Amerykańska administracja unika publicznych ocen powyborczego kryzysu w Iranie. W wywiadzie telewizyjnym Barack Obama przestrzegł jednak przed przecenianiem reformatorskiego polityka Mir-Hosejna Musawiego.
- Różnice między Ahmadineżadem a Musawim w kwestiach ich programów politycznych są mniejsze, niż sugerowano w kampaniach wyborczych - powiedział Obama w wywiadzie dla telewizji CNBC i jednoznacznie zdystansował się od poparcia dla irańskiej opozycji, nie chcąc "mieszać się" do trwającego kryzysu.
- W każdym przypadku będziemy mieli do czynienia z irańskim reżimem, który historycznie był wrogo usposobiony do Stanów Zjednoczonych - dodał prezydent w czwartym dniu ulicznych protestów w Teheranie, gdzie zwolennicy Musawiego, który oficjalnie przegrał piątkowe wybory manifestują swoje niezadowolenie.
Obaj rywale popierają system
Zdanie amerykańskiego prezydenta podzielają polscy eksperci. W programie "24 Godziny" prof. Janusz Danecki mówił, że "nie mamy do czynienia z ludźmi, którzy mają kompletnie różną koncepcję państwa".
Witold Waszczykowski, były ambasador w Iranie, przypomniał zaś, że akceptacja irańskiego systemu politycznego, gdzie rządzą muzułmańscy konserwatyści, to podstawowy warunek, by w ogóle ubiegać się o urząd prezydenta islamskiej republiki.
Jego zdaniem, różnice między Ahmadineżadem a Musawim są tak naprawdę jedynie taktyczne.
Źródło: PAP