Na mistrzostwach świata nic się nie ukryje. VAR, czyli system wideoweryfikacji, wspomoże sędziów, jeśli zawiedzie ich ludzkie oko. Przed turniejem w Rosji przekonali się o tym Polacy, którzy w sparingu z Litwą po zmianach decyzji i zyskali, i stracili gola.
Kilka kliknięć i Polska mistrzem świata. Wytypuj z nami zwycięzcę mundialu Ostatecznie piłkarze Adama Nawałki rozbili we wtorek rywali 4:0. I w dobrych humorach wylecieli do swojej bazy w Soczi. Oprócz szlifowania formy, testowania ustawień taktycznych, reprezentanci mogli oswoić się z VAR-em.
System wideoweryfikacji zostanie użyty po raz pierwszy w historii mistrzostw świata. Część zawodników tę nowinkę już zna choćby z boisk ekstraklasy lub Bundesligi czy Serie A. Ale Jan Bednarek, gracz Southampton, już nie. W Premier League na razie nie zapowiada się, żeby VAR został wprowadzony.
Trzy sytuacje, trzy korekty
Na Stadionie Narodowym system VAR pierwszy raz oficjalnie towarzyszył Biało-Czerwonym. I przydał się w trzech sytuacjach, każda z nich była istotna. Przed przerwą drugiego gola wbił Lewandowski. Napastnik Bayernu podszedł do rzutu wolnego. Piłka po jego strzale uderzyła w poprzeczkę i wyraźnie przekroczyła linię bramkową. Ale holenderski sędzia Kevin Blom uznał trafienie dopiero po konsultacji z kolegami odpowiedzialnymi za VAR. W Rosji będzie identycznie. I nie dojdzie już do powtórki sprzed ośmiu lat. W RPA Niemcy walczyli z Anglikami o ćwierćfinał MŚ. Przy wyniku 2:1 wyrównał Frank Lampard. Pomocnik Anglików zaczął świętować. Wyraźnie widział, że wpadająca za kołnierz Manuela Neuera piłka odbiła się od poprzeczki i za linią bramkową, co pokazały zresztą powtórki telewizyjne. Ale innego zdania był urugwajski sędzia Jorge Larrionda. Niemcy zwyciężyli 4:1. W drugiej połowie meczu z Litwą sędzia Blom jeszcze dwukrotnie zmieniał decyzje. W 66. minucie efektownie piętką strzelił Grzegorz Krychowiak, ale - jak wyłapały kamery - przy opanowaniu piłki pomógł sobie ręką. Pod koniec spotkania to Litwin zagrał ręką, ale na jego nieszczęście we własnym polu karnym. I znów pomógł VAR. Jedenastkę wykorzystał Jakub Błaszczykowski.
Jak w życiu
To były podręcznikowe przykłady. Do zakończenia rozgrywek 2017/2018 system wideoweryfikacji stosowany był w czterech przypadkach: w sytuacji związanej z golem, przy rzucie karnym, bezpośredniej czerwonej kartce i przy pomyleniu zawodników przez sędziego. Ale FIFA postanowiła VAR rozwinąć. Dotąd w przepisach widniał zapis, że sporna sytuacja może być analizowana tylko do momentu wznowienia gry. W Rosji ulegnie to zmianie. Przede wszystkim każdy mecz będzie obsługiwany przez 30 kamer. Obraz z nich arbitrzy VAR będą mogli przeglądać do ostatniego gwizdka. To oznacza, że sędzia główny będzie mógł reagować na sytuacje, które miały miejsce wcześniej. Przykładowo piłkarz w 90. minucie wyleci z boiska za niesportowe zachowanie (oplucie czy uderzenie rywala) i nieważne, że przewinił na samym początku meczu. Co jeśli taki zawodnik w międzyczasie zdobędzie bramkę albo zostanie zmieniony? Zostanie ukarany, ale zdobyty gol nie zostanie anulowany. I to jest wyjątek. - Na boisku jest jak w życiu. Wyobraźmy sobie, że ktoś ukradł coś cennego lub zabił człowieka, a dowiadujemy się o tym dopiero po latach. To jasne, że takiego człowieka należy skazać. Podobnie na wojnach, historii nie zmienimy, ale po latach możemy sądzić zbrodniarzy. W sporcie sprawiedliwość powinna działać tak samo. Widzimy, że zawodnik zasłużył na wyrzucenie z murawy, więc pokazujemy mu czerwoną kartkę, nawet po dłuższym czasie - tłumaczył w rozmowie ze sport.tvn24.pl Rafał Rostkowski, były sędzia główny i sędzia asystent międzynarodowy.
Na własne życzenie
O zmianach wiedzą kadrowicze. Specjalne szkolenie na temat VAR-u przeprowadził im w Arłamowie Szymon Marciniak, sędzia, który będzie pracował w Rosji. Jak to może być istotne przypomina historia z Euro 2008, ujawniona zresztą po latach. Polską kadrę stacjonującą w Austrii odwiedził wtedy przedstawiciel UEFA. Miał za zadanie przedstawić piłkarzom wytyczne i nowinki sędziowskie. Ale trafił na awarię prądu w ośrodku, więc materiały szkoleniowe zostawił. Nikt jednak do nich nie zajrzał. Gdyby szkolenie się odbyło, Mariusz Lewandowski w meczu o wszystko z gospodarzami byłby pewnie bardziej uważny w polu karnym. Defensywny pomocnik jednak przytrzymał rywala, ten upadł, a Howard Webb - w myśl nowych przepisów - karnego podyktował mimo wściekłych protestów Biało-Czerwonych. O ciekawym przypadku zastosowaniu VAR-u opowiadał również na jednej z konferencji prasowych Bogdan Zając. - Spotkanie z sędziami międzynarodowymi dało nam odpowiedź na temat zawiłych przepisów. Prosty przykład: wiedzieliście, że karny zostanie podyktowany, kiedy masażysta rzuci piłkę i trafi drugą, znajdującą się w polu karnym? Jedna sytuacja wynikająca z niewiedzy może spowodować, że wrócimy z mistrzostw do domu - wyjaśnił asystent selekcjonera.
Autor: kz,pqv/TG / Źródło: sport.tvn24.pl