Sobota, 29 listopadaEurodeputowany Jan Masiel, który przeżył zamach w Bombaju, apeluje: nie odwracajmy się od Indii. W „Magazynie 24 godziny” przyznał, że miał wiele szczęścia, że udało mu się wydostać z zaatakowanego przez terrorystów hotelu i ominęły go drastyczne sceny.
- Uświadomiłem sobie, że terroryści zajęli hotel dopiero po telefonie z TVN24. W pierwszym momencie spałem, a strzały brałem za wybuchy petard czy sztucznych ogni. Trochę mnie to dziwiło, że dochodzą z wnętrza hotelu. Widziałem dziennikarzy przed hotelem, ale nie przyszłoby mi do głowy, że czekają na terrorystów w moim hotelu – wspominał.
Jan Masiel początkowo siedział w swoim pokoju, rozmawiając przez telefon z dziennikarzami. Mieszkał na czwartym piętrze, więc nie mógł wyskoczyć oknem, które zresztą było zamknięte. Na wyjście z pomieszczenia zdecydował się dopiero wtedy, gdy na korytarzu pojawiło się coraz więcej dymu. Wcześniej widział przez wizjer uzbrojonych ludzi na korytarzu.
- Po 2-3 godzinach namysłu pomyślałem sobie: jest pożar, przez okno się nie wydostanę, a straż tam nie miała dostępu. Ryzyka nie widziałem, tak jakoś wtedy oceniłem sytuację. Wyszedłem z pokoju, spojrzałem prawo, potem w lewo. Wybrałem klatkę schodową z prawej. Była pusta, więc zszedłem spokojnie, znalazłem się na ulicy i już byłem bezpieczny. Mój kolega wybrał wyjście z lewej. Też nic mu się nie stało, ale opowiadał, że mijał trupy na klatce schodowej – dodał.
Mimo tak intensywnych przeżyć europoseł zapewnił, że nie byłą to jego ostatnia wizyta w Bombaju. – W wywiadzie, jakiego udzieliłem hinduskiej prasie, zapytano mnie, czy świat się od nich odwróci. To była ich główna troska. Nie zostawiajmy Indii w takiej sytuacji – zaapelował eurodeputowany.