Wtorek, 12 maja Jakie skutki miałoby potwierdzenie, że podpis prokuratora Krawczyka pod dokumentem o wszczęciu śledztwa ws. Barbary Blidy jest sfałszowany? - Znaczyłoby to, że PiS stosował metody, dla których nie ma miejsca w demokratycznym państwie - w programie "24 godziny" ocenił mecenas Leszek Piotrowski, reprezentujący rodzinę Blidów. Posłanka Beata Kempa oceniła zaś: - Te zarzuty są absurdalne.
Goście programu "24 Godziny" komentowali doniesienia "Gazety Wyborczej:, że przesłuchiwanym przez śledczych prokurator Jacek Krawczyk miał stwierdzić, iż jego podpis pod dokumentem o wszczęciu śledztwa w sprawie Barbary Blidy i jej udziału w aferze węglowej, mógł być sfałszowany.
Działanie inspirowane?
Mecenas Leszek Piotrowski nie sądzi, żeby stanowiło to przełom w śledztwie. - Znaczyłoby to jednak, że Prawo i Sprawiedliwość stosowało metody, które w demokratycznym państwie są nieakceptowane - uważa Piotrowski. Dodaje też, że jego zdaniem, "po dwóch latach obserwowania tego procesu jest przekonany, że Barbara Blida zginęła przez działania prokuratorów inspirowane przez polityków".
- Zbieranie dowodów przeciwko osobie niewinnej jest przestępstwem. A jeszcze większym jest ich tworzenie - stwierdził adwokat, jednak dalej już tej tezy nie rozwinął.
Nagonka?
Oskarżenia mecenasa i rewelacje prokuratura stanowczo odrzuca Beata Kempa. - To są absurdalne zarzuty, a to co się dzisiaj stało [wyciek zeznań prok. Krawczyka - przyp. red.] jest ewidentną nagonką w czasie kampanii wyborczej - uznała Kempa, która w okresie śledztwa była zastępcą ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
- Z dokumentów procesowych wynika jednoznacznie: nie było żadnych nacisków. Prokuratorzy na podstawie posiadanych informacji podjęli decyzję o zatrzymaniu Barbary Blidy - uważa posłanka PiS.
Według niej, zeznania prokuratora Krawczyka również mogą być inspirowane politycznie. - Przypomnijmy, że zeznawał on już cztery razy przed komisją śledczą. Dlaczego właśnie teraz pojawiły się te informacje? - pyta Kempa. - Poza tym, wcześniej rozmawialiśmy o tym dokumencie, a teraz mówi, że go nie podpisywał - dodała posłanka.
- To część zmasowanej kampanii nienawiści wobec Prawa i Sprawiedliwości - podsumowała Beata Kempa.