Do napadu doszło 12 listopada w jednym z banków przy ul. Naramowickiej w Poznaniu. Gdy dzielnicowi dotarli pod wskazany adres, spostrzegli dwóch przechodniów przytrzymujących mężczyznę ubranego na czarno. Wkrótce się okazało, że to napastnik z banku.
- Policjanci znaleźli przy nim pistolet do złudzenia przypominający prawdziwą broń, torbę oraz maskę znaną z filmu "Krzyk". Niedaleko miejsca napadu stał też samochód należący do sprawcy, którym ten chciał uciec - relacjonował wówczas Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Andrzej Borowiak o zatrzymaniu sprawcy napadu:
Napadł na bank, złapali go przechodnie
Napadł na placówkę... bezgotówkową
Policjanci zabezpieczyli nagrania z monitoringu wizyjnego i ślady oraz przesłuchali świadków tego wydarzenia, a zatrzymany napastnik trafił do policyjnego aresztu. Ustalono, że mężczyzna do banku wszedł z maską na twarzy, w ręku trzymał broń i wykrzykiwał, że chce pieniędzy. Nie przejmował się, że w placówce było kilku pracowników oraz klientka – matka z dwójką małych dzieci. Kiedy napastnik zorientował się, że nie zdoła ukraść pieniędzy, nikomu nie czyniąc krzywdy, chciał uciec. Wybiegając z banku natknął się jednak na dwóch przechodniów, którzy go pojmali.
Jak podaje "Głos Wielkopolski", pieniędzy nie mógł ukraść, bo napadł... na placówkę bezgotówkową.
Wiadomo było, że zatrzymany mężczyzna to 53-letni mieszkaniec Poznania, w przeszłości notowany za oszustwo. Gazeta ustaliła jednak personalia mężczyzny. Według dziennika, zatrzymany to Jarosław D., były prokurator, a ostatnio kandydat na radnego. Informacje te nieoficjalnie udało się potwierdzić redakcji tvn24.pl.
Święta chce spędzić w domu
Sprawca przyznał się do winy, postawiono mu zarzut usiłowania dokonania rozboju. Grozi mu do 12 lat więzienia. Mężczyzna chce dobrowolnie poddać się karze 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Chce także opuścić areszt i spędzić święta w domu.
Zarzuty Jarosławowi D. stawia Prokuratura Rejonowa Poznań-Stare Miasto, ta sama, w której pracował do 1994 r. Jak podaje "Głos Wielkopolski", D. odszedł wtedy z prokuratury do pracy u Mariusza Świtalskiego, twórcy Elektromisu. Pracować miał tam 10 lat, po czym miał odejść gdy pracodawca zarzucił mu zawyżanie faktur i dzielenie się tymi pieniędzmi z jedną z firm budowlanych. Następnie miał pracować jako asesor komorniczy, skąd został usunięty dyscyplinarnie za rzekomą korupcję. W ostatnich latach, według informacji gazety, miał zmagać się z problemami finansowymi i osobistymi.
Policja bada obecnie czy były prokurator może odpowiadać za inne napady na banki. Już raz mężczyzna był bowiem zatrzymany w sprawie głośnego napadu na bank w Rogoźnie niedaleko Poznania. Wówczas zamaskowany mężczyzna przyłożył nóż do szyi 14-latka i zażądał pieniędzy. Zabrał łup, wsiadł w samochód i odjechał. Chłopcu nic się nie stało. Winy byłemu prokuratorowi jednak nie udowodniono. Przyznano mu nawet 5 tys. zł zadośćuczynienia za "bezzasadne zatrzymanie".
Autor: FC / Źródło: Głos Wielkopolski / TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TTBL