Prokuratura w Zielonej Górze umorzy sprawę podsłuchu ukrytego w maskotce przez matkę, która chciała sprawdzić, jak jej dzieckiem zajmuje się żłobek. Jak tłumaczy prokurator Zbigniew Fąfera, w tej sprawie nie ma znamion przestępstwa.
Do zdarzenia doszło tydzień temu w jednym z zielonogórskich żłobków. Urządzenie podsłuchowe w misiu należącym do jednego z dzieci znalazła opiekunka. Nie było to trudne - podsłuch był sporych rozmiarów, a przytulanka została rozpruta na plecach. O sprawie natychmiast poinformowała dyrekcję placówki, a ta przekazała ją policji.
Jak tłumaczyła w piątek Lidia Kowalska z zielonogórskiej policji, kobieta, która zamontowała urządzenie w maskotce, prawdopodobnie złamała artykuł 267 kodeksu karnego. Za nieuprawnione pozyskiwanie informacji grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
"Brak znamion przestępstwa"
Prokuratura nie dostrzegła jednak w zachowaniu matki naruszenia prawa. - W tym całym zdarzeniu nie widzę nic, co wyczerpywałoby znamiona czynu określonego w tym artykule, a tylko o tym przepisie możemy w tej sprawie mówić - mówi Zbigniew Fąfera z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, do którego zgłosiła się zaniepokojona matka dziecka.
- Zadzwoniła do mnie pełna obaw, że prowadzone będzie wobec niej postępowanie. Jak tłumaczyła mi, od jakiegoś czasu zauważyła u dziecka inne zachowanie; stało się apatyczne i smutne. Chciała więc sprawdzić, jak zachowuje się w żłobku - czy płacze, czy rozmawia z innymi dziećmi. Przekonywała mnie, że skupiała się na dziecku. Nie doszło także do upublicznienia nagrania ani takiego zamiaru - tłumaczy.
Jak dodaje, wcześniej matka chciała podejrzeć, jak zachowuje się dziecko, jednak uniemożliwiono jej wejście na salę. - Na korzyść matki przemawia to, że po prostu jest matką, która jak każdy rodzic boi się o swoje dziecko, i jeśli widzi, że dzieje się z nim coś niepokojącego, to stara się ustalić, co to wywołuje. Można powiedzieć, że zachowała się trochę nieetycznie, że to zachowanie na pograniczu małego świństwa. Daleka jednak od tego droga do naruszenia przepisów prawa - mówi Fąfera.
"A dilera o przeszukaniu też poinformuję?"
Prokurator odrzuca także zarzut, że kobieta wcześniej nie poinformowała o zamiarze nagrywania dyrekcji żłobka i opiekunek. - To tak, jakbym jako policjant poszedł do dilera i przekazał mu, że za godzinę będę robił przeszukanie w jego mieszkaniu. Jej zachowanie było uzasadnione, zachowała się po prostu jak rodzic - dodaje Fąfera.
Ta decyzja ucieszy nie tylko kobietę, ale też dziecko. Odebrana zabawka stanowiła bowiem główny dowód w sprawie przeciwko matce dziecka. - W tej sprawie zostały już zakończone czynności, miś zostanie więc oddany. Czekamy jeszcze na formalne zakończenie sprawy, które powinno nastąpić na początku przyszłego tygodnia - kończy Lidia Kowalska z zielonogórskiej policji.
Autor: fc/r / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24