Prawdopodobnie dzisiaj nie usłyszymy mów końcowych oraz wyroków ws. brutalnego pobicia Dominika B., który domagał się należnych pieniędzy od swojego pracodawcy. Właścicielowi firmy, 30-letniemu Szymonowi F. i jego 22-letniemu współpracownikowi Mateuszowi R., grozi nawet dożywocie.
Przed Sądem Okręgowym w Radomiu stanęli Szymon F., właściciel firmy, w której pracował skatowany Dominik B. oraz 22-letni Mateusz R., współpracownik Szymona F.
Prokuratura twierdzi, że mężczyźni działali wspólnie i w porozumieniu. Usłyszeli zarzuty usiłowania zabójstwa i spowodowanie choroby realnie zagrażającej życiu. Grozi im kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 8 lat, 25 lat więzienia albo dożywocie.
Jak relacjonował przed godz. 16 reporter TVN24 Konrad Borusiewicz, sędzia prowadzący tę sprawę ogłaszał już cztery przerwy. - Każda po kolejnych wnioskach składanych przez obrońcę Szymona F. - powiedział reporter. Jak wyjaśnił, obrońca przekonuje, że w toku postępowania policja popełniła wiele błędów.
- Dopytywał policjantów biorących udział w wizji lokalnej o wiele szczegółów. Oni niemal jednogłośnie odpowiadali: "nie wiem" - powiedział Borusiewicz.
Jak dodał, wnioski składane przez obrońcę dotyczą powołania kolejnych świadków, czy tez przeprowadzenia kolejnych ekspertyz przez biegłych.
- Sąd jeden po drugim je odrzuca, ale obrońca przedstawia kolejne. Stąd najprawdopodobniej dzisiaj, o ile nie zostanie zamknięty przewód sądowy, nie usłyszymy ani mów końcowych, ani wyroków - powiedział reporter.
Szymon F. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Mateusz R., czyli jego współpracownik, przyznał się, że brutalnie pobił Dominika i zakopał go w ziemi.
Połamali i odcięli palce
Pochodzący z Katowic Dominik B. pracował na czarno w firmie na Mazowszu. Nie mógł wyegzekwować od pracodawcy zaległej zapłaty, więc zagroził, że zgłosi sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy.
Jak twierdzi, w odpowiedzi na początku września 2013 r. został wywieziony przez swojego szefa i jego współpracownika do lasu w okolicach Grójca. Mężczyźni kazali Dominikowi wykopać dół, a następnie brutalnie go pobili.
Doczołgał się ostatkiem sił do drogi krajowej nr 7, gdzie został znaleziony przez kierowców. Był nagi, miał połamane i odcięte cztery palce oraz liczne rany cięte głowy i karku.
Autor: js/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24