- Argumenty, jakie przedstawia minister Elżbieta Radziszewska, są przekonujące. Szkoła katolicka nie ma obowiązku zatrudnienia nauczycielki deklarującej się jako lesbijka. Przymiotnik "katolicki" wyznacza określone normy zachowań - mówi prof. Andrzej Zoll, były rzecznik praw obywatelskich i prezes TK w wywiadzie dla portalu wiara.pl. Skomentował w ten sposób burzę wokół pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, która broniła katolickiej szkoły za to, że nie zatrudniła nauczycielki lesbijki.
Prof. Zoll podkreśla, że przymiotnik "katolicki" wyznacza określone normy zachowań.
- Rodzice muszą mieć zaufanie do szkoły, że żadne wzorce, czy postawy, które nie są zgodne z etyką katolicką nie będą w tej szkole przekazywane ich dzieciom. Przecież nauczyciel nie przekazuje tylko wiedzy, lecz jest także wzorcem pewnych zachowań. Jeśli jest rzeczą powszechnie znaną, że dana pani ma orientację homoseksualną, to rodzice katoliccy mają prawo oczekiwać, że zostanie zwolniona - mówi były rzecznik praw obywatelskich.
I dodaje: - Wyobraźmy sobie, że do parafii zgłasza się człowiek, o którym wiadomo, że jest homoseksualistą i chce zostać kościelnym. Czy naprawdę proboszcz musi tego człowieka zatrudnić?
"Katolicy nie mogą być dyskryminowani"
Wyobraźmy sobie, że do parafii zgłasza się człowiek, o którym wiadomo, że jest homoseksualistą i chce zostać kościelnym. Czy naprawdę proboszcz musi tego człowieka zatrudnić? prof. Andrzej Zoll
Prof. Zoll odrzuca zarzuty publicystki i filozofki Magdaleny Środy, która uważa, że Radziszewska powinna być zdymisjonowana, gdyż jest katoliczką o konserwatywnych poglądach i nie może być pełnomocnikiem rządu ds. równości. - Taka argumentacja jest jawnym zaprzeczeniem zasady równości, o którą pani Środa się upomina. Przecież katolicy też nie mogą być dyskryminowani. Jeśli uznamy, że katolicy nie mogą być ministrami, to w kraju, w którym zdecydowana większość deklaruje się jako katolicy, będzie to jawna dyskryminacja. Mniejszość musi być tolerancyjna wobec poglądów większości - mówi były rzecznik praw obywatelskich.
"Niech odejdzie, natychmiast"
Dymisji Radziszewskiej - po jej ostatnich wypowiedziach - domagała się nie tylko Środa, ale też SLD. - Musi odejść. Natychmiast. Bo takie sytuacje w demokratycznym kraju nie miałby miejsca - stwierdził szef Sojuszu Grzegorz Napieralski, komentując to, co Radziszewska mówiła na temat lesbijek i gejów. I poinformował, że SLD napisze do premiera list z prośbą o jej dymisję.
Chodzi o ostatnie wypowiedzi pełnomocnik rządu ds. równego traktowania w mediach. Radziszewska zapytana przez tygodnik "Gość Niedzielny", czy szkoła katolicka może być pozwana do sądu za to, że odmówiła zatrudnienia "zdeklarowanej lesbijki", stwierdziła: - Oczywiście nie. I nowa ustawa takie sytuacje precyzuje (wcześniej nie było to uregulowane). Szkoły katolickie czy wyznaniowe mogą się kierować własnymi wartościami i zasadami, i mają prawo odmówić pracy takiej osobie.
Potem Radziszewska broniła tej wypowiedzi we wtorkowym programie "Dzień Dobry TVN". Nie zgodził się z nią Krzysztof Śmiszek z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, zwracając uwagę, że prawo europejskie i polski kodeks pracy zabraniają pytać o orientację seksualną pracownika.
Radziszewska zareagowała na to stwierdzeniem, że każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. I na dowód szybko wypaliła: - Jeśliby na przykład pan Śmiszek, kiedy wiadomo, że jest członkiem społeczności osób homoseksualnych, jest aktywistą Kampanii przeciw Homofobii i jest tajemnicą poliszynela, kto jest partnerem pana Śmiszka...
Dzień później Radziszewska publicznie przeprosiła Śmiszka. Wykluczyła też swoją dymisję.
Źródło: wiara.pl, tvn24.pl