Zbigniew Ziobro nie chce być ani prezydentem ani premierem. - To nie moje marzenie. Moim marzeniem jest zmieniać świat - mówi W "Dzienniku" były minister sprawiedliwości.
Ziobro, nawiązując do ostatnich sondaży prezydenckich, w których bije Lecha Kaczyńskiego, podkreśla, że nie chce być umieszczany w takich sondażach, gdyż nie zamierza się ubiegać o najważniejszy urząd w państwie.
- Nigdy swojej aktywności nie określałem przez cele takie, jak zdobycie jakiegoś urzędu. Rozumiem, że takie słowa są problemem dla dziennikarzy, ale taka jest prawda. Moim marzeniem nie jest być prezydentem, premierem. Moim marzeniem jest zmieniać świat. By robić to skutecznie, trzeba działać zespołowo, być w dużej formacji takiej jak PiS - mówi.
"Bawiłem się żołnierzykami, i marzyłem..."
Pytany, czy to w takim razie oznacza, że nie jest ambitny, odpowiada: - Pewnie jestem.
Nigdy swojej aktywności nie określałem przez cele takie jak zdobycie jakiegoś urzędu. Rozumiem, że takie słowa są problemem dla dziennikarzy, ale taka jest prawda. Moim marzeniem nie jest być prezydentem, premierem. Moim marzeniem jest zmieniać świat. By robić to skutecznie, trzeba działać zespołowo, być w dużej formacji takiej jak PiS Zbigniew Ziobro
I dodaje: - Jednak moje ambicje nie przysłaniają mi ważniejszych celów. Pochodzę z rodziny, w której uzyskałem patriotyczne wychowanie. Miałem w rodzinie trzech księży, babcia też chciała, bym został księdzem, ale mnie się bardzo podobały dziewczyny. Obaj dziadkowie byli zawodowymi żołnierzami, więc zawsze uczono mnie, że najważniejsze są idee, a nie funkcje. Gdy bawiłem się jako dziecko żołnierzykami, nie marzyłem, by być naczelnym wodzem, ale członkiem drużyny, która wygrywa bitwę.
Pięć lat w Brukseli? Nie chcę przesądzać
Ziobro zapowiada, że po czasie spędzonym w Parlamencie Europejskim, "na pewno będzie chciał skutecznie wpływać na bieg wydarzeń". - Ale nie wiem, jak będzie to formuła, bo wszystkiego nie da się przewidzieć - zastrzega.
Dopytywany, czy będzie w PE pełną, pięcioletnią kadencję, stwierdza: - Nie chcę przesądzać, ale pięć lat w PE jest bardzo prawdopodobne. Ostatnie wydarzenia utwierdzają mnie w przekonaniu, że kandydując do Europarlamentu, podjąłem właściwą decyzję.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24