Prezydent Lech Kaczyński nigdy nie przedstawił na szczycie UE innego stanowiska niż rząd, nawet w kwestiach, które różnią te dwa ośrodki władzy - powiedział przed Trybunałem Konstytucyjnym szef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki. TK o godz. 17:35 wyda orzeczenie, kto powinien reprezentować Polskę na unijnych szczytach.
Prezes Trybunału Konstytucyjnego Bohdan Zdziennicki poinformował, że TK otrzymał wystarczające wyjaśnienia do wydania orzeczenia w tej sprawie.
Podczas rozprawy sędzia TK Teresa Liszcz pytała przedstawicieli prezydenta i premiera, czy zdarzyło się, aby Lech Kaczyński przedstawił na posiedzeniach RE stanowisko rozbieżne od rządowego.
Kownacki zapewnił, że taka sytuacja nie miała miejsca. - Oświadczam, że w żadnej sprawie, która nawet różni prezydenta i Radę Ministrów nie nastąpiła sytuacja, iż zróżnicowane stanowisko byłoby prezentowane na posiedzeniach Rady Europejskiej - powiedział.
"Są sprawy, które dotyczą prezydenta"
Pytany o to samo szef Rządowego Centrum Legislacji Maciej Berek stwierdził, że stenogramy ze szczytów unijnych nie są ujawniane.
Przywoływał natomiast kilka wypowiedzi Donalda Tuska, który mówił o różnicach poglądów między nim a Lechem Kaczyńskim m.in. w kwestii finansów państwa.
Podkreślił, że publicznie wiadomo, iż Tusk i Kaczyński różnią się poglądami co do ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego (premier odpowiada się za jak najszybszą ratyfikacją, prezydent chce czekać aż Traktat ratyfikują wszystkie pozostałe kraje członkowskie).
Sędzia Liszcz pytała również Kownackiego, czy na szczytach UE omawiane są kwestie, które dotyczą bezpośrednich kompetencji prezydenta. Ten odparł, że tak - m.in. w sprawach dotyczących bezpieczeństwa energetycznego.
Liszcz dopytywała, czy bezpieczeństwo energetyczne rzeczywiście leży kompetencjach prezydenta. Szef prezydenckiej kancelarii ocenił, że tak, bo we współczesnym świecie składa się ono na bezpieczeństwo zewnętrzne państwa.
Berek oświadczył natomiast, że nie ma żadnego obszaru w ramach szczytów UE, który mógłby być wyłączony z kompetencji rządowych.
"Na szczytach muszą być ministrowie"
Z kolei sędzia TK Zbigniew Cieślak pytał przedstawicieli prezydenta i premiera, czy fakt zasiadania odpowiedniego ministra na sali obrad szczytu jest "warunkiem realizacji jego zadań".
Trudno sobie wyobrazić, by premier był tak oderwany od prac Rady Ministrów, którą kieruje, aby nie mógł sam sobie poradzić, występując na forum RE Piotr Kownacki
Berek powiedział, że absolutnie tak. Jego zdaniem, na sali obrad musi się znajdować właściwy minister, gdyż pomaga on premierowi w prezentowaniu szczegółowego stanowiska rządu.
Z tą opinią nie zgodził się Kownacki. - Trudno sobie wyobrazić, by premier był tak oderwany od prac Rady Ministrów, którą kieruje, aby nie mógł sam sobie poradzić, występując na forum RE - stwierdził szef prezydenckiej kancelarii. I dodał, że przemówienie nie ma charakteru eksperckiego, a jest jedynie prezentacją woli politycznej.
Cieślak pytał też, czy biorąc pod uwagę przepis konstytucji, iż prezydent jest najwyższym przedstawicielem RP "bierność" głowy państwa w wypełnianiu tego zapisu powodowałaby jego odpowiedzialność prawną.
Kiedy prezydentem był Aleksander Kwaśniewski, na szczyty unijne jeździli szefowie rządów. Od jesieni 2006 r. Lech Kaczyński bardzo często decyduje się jeździć do Brukseli Prezydencki minister Andrzej Duda
Kownacki ocenił, że tak, gdyż jego zdaniem konstytucja zakłada nie tylko prawo prezydenta, ale także obowiązek bycia najwyższym przedstawicielem państwa.
Kwaśniewski rzadziej jeździł na szczyty
Prezydencki minister Andrzej Duda przyznał przed TK, że kiedy prezydentem był Aleksander Kwaśniewski, na szczyty unijne jeździli szefowie rządów. Od jesieni 2006 r. Lech Kaczyński bardzo często decyduje się jeździć do Brukseli.
Sędzia Stanisław Biernat pytał, dlaczego ta praktyka się zmieniła, skoro nie zmieniła się w tej kwestii ani konstytucja, ani traktaty unijne.
Duda odpowiedział, że "może za czasów Aleksandra Kwaśniewskiego współpraca między prezydentem a Radą Ministrów układała się na tyle dobrze, że prezydent był na bieżąco o wszystkim poinformowany i uważał, że sam nie musi uczestniczyć w szczytach".
Sędzia Biernat pytał przedstawicieli premiera i prezydenta, czy zgodziliby się ze stwierdzeniem, że instytucje unijne, m.in. KE, zazwyczaj stosują się literalnie do "sugestii, wskazówek i decyzji" Rady Europejskiej, a decyzje RE są traktowane przez te instytucje de facto jako wiążące w sensie politycznym.
Obie strony uznały to sformułowanie za prawdziwe.
Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki ocenił też, że istnieje bardzo cienka granica między wypowiedzią w dyskusji w ramach szczytu, a stanowczym zawetowaniem. - Tam gestów Rejtana nikt nie wykonuje, w praktyce - mówił.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24