Zakończyła się operacja rozdzielania syjamskich bliźniąt. Jeden z chłopców wcześniej zmarł i dla ratowania życia drugiego trzeba ją było przeprowadzić natychmiast. Stan dziecka jest obecnie stabilny.
- Cały zespół pracował bardzo ciężko. W tym momencie jesteśmy ostrożnymi optymistami, ale tych kilkadziesiąt godzin musimy wyczekać - relacjonował Wojciech Beuch z kliniki neurochirurgii szpitala uniwersyteckiego im. Jurasza, gdzie przeprowadzono zabieh.
- Operacja nie była łatwa, pacjent jest w stanie ciężkim, ale stabilnym. Mamy nadzieję, że uda sie nam go uratować - dodał szef kliniki chirurgii dziecięcej Andrzej Prokurat.
Syjamskie bliźnięta Alex i Brian urodziły się zrośnięte czaszkami. Po wstępnych badaniach ustalono, że bracia mają osobne mózgi i oddzielne kości czaszki, co wstępnie pomyślnie rokowało na udane ich rozdzielenie. Jednak jeden z chłopców zmarł.
Lekarze zdecydowali, że do rozdzielenia należy przystąpić natychmiast, gdyż śmierć jednego z bliźniąt jest bezpośrednim zagrożeniem dla drugiego, pozostającego przy życiu. Chłopców przewieziono do szpitala uniwersyteckiego im. Jurasza. Zabieg był skomplikowany, ale udany.
Nie ma pewności, co było przyczyną śmierci chłopca. Mogła być spowodowana niewydolnością krążenia. Niewykluczone też, że dziecko miało wrodzoną wadę serca.
Lekarze, którzy badali braci, mówili, że chłopcy już za dwa tygodnie mogliby przejść operację rozdzielenia. Zabieg nie byłby tak skomplikowany, jak większość operacji rozdzielenia bliźniąt syjamskich, bo chłopcy nie byli połączeni organami wewnętrznymi.
Źródło: TVN24, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24