Strażacy musieli przerwać akcję wypompowywania wody, ponieważ zagrażała ona ich bezpieczeństwu. Teraz woda wlewa się swobodnie od strony ujścia do Wisły rzeki Trześniówka. Burmistrz miasta ogłosił ewakuację. Zagrożonych zalaniem jest ok. 2 tys. osób zamieszkujących prawobrzeżną część miasta. Fala powodziowa spodziewana jest w Sandomierzu wczesnym popołudniem.
Strażacy nie są już w stanie zatrzymać wody przelewającej się z rzeki Trześniówki od strony ujścia Wisła. Ratownicy musieli zabrać swoje pompy, ponieważ dalsze prowadzenie akcji zagrażało ich bezpieczeństwu.
Pogoda pokrzyżowała także plany naprawy wału z powietrza. Niestety, padający deszcz i chmury na najbliższe godziny uziemiły helikopter.
Woda przelewa się przez ulicę Trześniowską i inne położone nieopodal wałów. Na razie woda wpływa do miasta w niewielkim tempie. Mieszkańcy z niepokojem czekają na kulminację fali, która spodziewana jest wczesnym popołudniem.
Nie zdążyli naprawić wałów
Jak powiedział wiceburmistrz Sandomierza, a zarazem szef Sztabu Powodziowego Marek Bronkowski, nie udało się w porę uszczelnić na całej długości wału na terenie woj. podkarpackiego. - Zabrakło zabezpieczenia wału na długości dziesięciu metrów. Woda przelewa się na stronę powiatu tarnobrzeskiego i stamtąd wpływa do Sandomierza - mówił Bronkowski.
Nie chcą się ewakuować
Na zagrożone tereny wysłano trzy autobusy Zakładu Komunikacji Miejskiej. Mieszkańcy byli informowani o konieczności ewakuacji przez megafony. Dla ewakuowanych przygotowano noclegi w Gimnazjum nr 1.
Po ogłoszeniu ewakuacji na opuszczenie swoich domów zdecydowały się jedynie trzy osoby. Dwie z nich udały się do bliskich, jedna została zakwaterowana w szkole.
Druga fala
Nadal przejezdna jest droga w stronę osiedla Baczyńskiego w stronę huty. Mieszkańcy dostali tam informację, że nie ma bezpośredniego zagrożenia.
Zakończono też trwające ponad dobę umacnianie wałów i zakładanie opaski w Koćmierzowie, w pobliżu huty szkła i osiedla.
Przed dwoma tygodniami woda z przerwanego w Koćmierzowie wału zalała 11 kilometrów kwadratowych powierzchni prawobrzeżnej, przemysłowej części miasta. Ucierpiało ponad 800 domów. W części budynków nie zdążono jeszcze wypompować wody, niektórzy sandomierzanie zaczynali już porządki na terenie swoich posesji. Większość mieszkańców nie wróciła jeszcze do domów - mieszkają u bliskich lub w kwaterach zapewnionych przez służby miejskie.
Zalany Sandomierz sfotografował pan Wojciech Klimont. - Zdjęcia przedstawiają obraz zniszczeń, jakich dokonała woda, która po dwóch tygodniach miejscami jeszcze zalewa niżej położone tereny, w tym fragment drogi krajowej nr 77 - napisał do nas na Kontakt TVN24.
Walka o wały
Ta woda jest tak wysoka, że nie byliśmy w stanie tego uratować. Tak napierała, że nie da się tego opanować. mieszkaniec miejscowości Rybitwy
W czwartek po 22.00 zarządzono także ewakuację tarnobrzeskiego osiedla Wielowieś z powodu zagrożenia powodziowego, które ponownie stwarza Wisła w tym rejonie. Na miejscu podstawiono autobusy. Osoby ewakuowane w pierwszej kolejności przewożone są do internatu Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 3 w Tarnobrzegu.
Po południu naporu wody nie wytrzymała opaska budowana przez ponad dobę na wale w Rybitwach w gminie Połaniec. - Woda jest o ponad dwa metry niższa, od tej którą niosła fala powodziowa dwa tygodnie temu, ale zarządzano ewakuację mieszkańców - powiedział komendant staszowskich strażaków Grzegorz Ciepiela.
Natura przezwyciężona
Ewakuowani są mieszkańcy wsi: Rybitwy, Ruszcza i Maśnik. - Ta praca dwudniowa została przez naturę jednak przezwyciężona. Wał został przerwany, w tej chwili sytuacja jest już nieodwracalna. To jest walka z żywiołem na bieżąco. Co się wybuduje wał, to trzeba go ponownie umacniać - mówi Andrzej Kruzel, wicestarosta staszowski.
Według dyżurnego Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Świętokrzyskiego, w regionie pojawiła się już fala powodziowa z Małopolski. Do przekroczenia stanu alarmowego na Wiśle w Sandomierzu brakuje 18 centymetrów; stany alarmowe przekroczone są w Zawichoście i Annopolu (w woj. Lubelskim), opada z kolei poziom Wisły w Karsach (na granicy z Małopolską).
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24