Nie było żadnych komunikatów. Dopiero po jakimś czasie, jak przyjechała straż pożarna, ludzie zaczęli powoli wychodzić z galerii - opowiadała TVN24 jedna z mieszkanek Stalowej Woli. W piątek w ataku nożownika w galerii handlowej w tym mieście zginęła jedna osoba, a dziewięć zostało rannych.
Nastoletnia mieszkanka Stalowej Woli opowiedziała, jak jej koleżanki kupowały w galerii handlowej jedzenie, gdy doszło do ataku. - Widziały jakiegoś mężczyznę, który bardzo szybko biegł w jakąś stronę. I chwilę później było słychać piski, krzyki - powiedziała.
- Nie było żadnych komunikatów, ludzie jakoś bardzo nie reagowali. Dopiero po jakimś czasie, jak przyjechała straż pożarna, ludzie zaczęli powoli wychodzić z galerii - dodała dziewczyna. Dopiero po opuszczeniu budynku policja miała poinformować ludzi o tym, co się stało.
Nożownik atakował od tyłu
Do ataku doszło w piątek około godziny 15, w jednej z galerii handlowych w Stalowej Woli. W wyniku ataku nożownika 10 osób zostało rannych, jedna z nich zmarła. Wiadomo również o dwóch osobach w stanie krytycznym.
Jak podała Anna Klee z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, napastnik to 27-letni mieszkaniec Stalowej Woli, Polak. Był trzeźwy i dotąd nienotowany. - Mężczyzna atakował ludzi od tyłu, uderzając nożem w plecy - poinformowała. Napastnik został ujęty przez klientów galerii i przekazany policji.
- Na chwilę obecną możemy śmiało powiedzieć, że atak nie był z motywów terrorystycznych czy ideologicznych - oświadczył komendant wojewódzki policji w Rzeszowie nadinspektor Krzysztof Pobuta.
Autor: mm\mtom / Źródło: tvn24