Moglibyśmy oczekiwać, że partia, która wysłała Mariana Banasia do Najwyższej Izby Kontroli, weźmie na siebie przynajmniej odpowiedzialność za tę decyzję i wdroży energiczne śledztwo - mówił we "Wstajesz i wiesz" doktor Jacek Kucharczyk z Instytutu Spraw Publicznych, odnosząc się do sytuacji obecnego prezesa NIK. - Wszystko wskazuje na to, że Marian Banaś zostanie na tym stanowisku, bo to jest dla niego osobiście zabezpieczenie przed tym, co go czeka, kiedy opuści to bezpieczne stanowisko - dodał.
Centralne Biuro Antykorupcyjne prowadziło kontrolę oświadczeń majątkowych Mariana Banasia od 16 kwietnia. Zakończyło ją 16 października. Postępowanie objęło dokumenty złożone w latach 2015-2019, gdy był on kolejno wiceministrem i ministrem finansów, a potem prezesem Najwyższej Izby Kontroli.
Jak ustalił portal tvn24.pl, do Biura dotarły uwagi prezesa NIK do raportu CBA. Liczą kilkanaście stron.
17 października, dzień po opublikowaniu informacji o zakończeniu kontroli przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, Banaś wydał oświadczenie, w którym poinformował, że wraca do obowiązków prezesa NIK. Wcześniej przebywał na bezpłatnym urlopie, na który udał się pod koniec września, po emisji reportażu "Superwizjera" TVN dotyczącego niejasności wokół jego oświadczeń majątkowych.
"Przydomek 'Pancerny Marian' nosi nie na darmo"
Sytuację prezesa NIK komentował we wtorek we "Wstajesz i wiesz" socjolog doktor Jacek Kucharczyk z Instytutu Spraw Publicznych.
- Marian Banaś swoim zachowaniem udowadnia, że przydomek "Pancerny Marian" nosi nie na darmo, ponieważ wszystkie strzały, które padają niemal codziennie, odbijają się od niego i nie sprawia to na nim najwyraźniej żadnego wrażenia - ocenił.
Stwierdził, że "w tej chwili nie widać, żeby partia rządząca (...) była w stanie cokolwiek zrobić w tej sprawie".
- Moglibyśmy oczekiwać, że partia, która wysłała Mariana Banasia do Najwyższej Izby Kontroli, weźmie na siebie przynajmniej odpowiedzialność za tę decyzję i wdroży energiczne śledztwo, bo tych spraw wokół Banasia jest coraz więcej - wskazywał Kucharczyk. Ocenił, że sprawa prezesa NIK "obciąża rachunek partii rządzącej, mimo, że instrumentów prawnych mają dosyć niewiele".
- Marian Banaś pewnie wie, że sprawia swojej partii kłopot i podważa de facto autorytet prezesa [Jarosława - przyp. red.] Kaczyńskiego, na którym rządy PiS-u opierają się od 2015 roku - mówił socjolog.
Stwierdził, że "to jest wyzwanie wizerunkowe i wyzwanie dla samej spoistości partii rządzącej".
"Wszystko wskazuje na to, że Marian Banaś zostanie na tym stanowisku"
W rozmowie we "Wstajesz i wiesz" pojawiło się również pytanie, czy Marian Banaś dalej będzie prezesem Najwyższej Izby Kontroli.
- Wszystko wskazuje na to, że Marian Banaś zostanie na tym stanowisku, bo to jest dla niego osobiście zabezpieczenie przed tym, co go czeka, kiedy opuści to bezpieczne stanowisko, tę kryjówkę - skomentował Kucharczyk. - Wtedy stanie się obywatelem jak każdy inny, będzie podlegał prawu, będzie musiał odpowiedzieć przed wymiarem sprawiedliwości, wyjaśnić te wszystkie bulwersujące historie, które słyszymy każdego dnia - mówił.
"PiS-owi udało się zniszczyć jeszcze jedną konstytucyjną instytucję"
Przedstawiciel Instytutu Spraw Publicznych mówił również o możliwych scenariuszach zachowania obozu rządowego wobec Banasia. Ocenił, że "koszty wojny PiS-u z Banasiem byłyby bardzo duże i być może wizerunkowo byłyby większe niż odcięcie się od Banasia".
Kucharczyk zwrócił również uwagę na wpływ sprawy Banasia na jakość pracy kierowanego przez niego urzędu. Jego zdaniem dalsza obecność Banasia na stanowisku prezesa Najwyższej Izby Kontroli może sprawić, że to, co ustali NIK, "nie będzie wiarygodne".
- Nie będziemy mieli pewności, czy to, co ustalają inspektorzy NIK, trafia do opinii publicznej, trafia do rządzących, czy też jest filtrowane, czy manipulowane. Można sobie wyobrazić, że te raporty [publikowane przez NIK - przyp. red.] będą przygotowywane w ten sposób, żeby pogrążyć przeciwników politycznych obecnej władzy, bo nowy prezes będzie się starał wrócić w łaski - stwierdził.
- Ale można sobie także wyobrazić, że Marian Banaś będzie chciał przy pomocy NIK i jego inspektorów wzmocnić swoją pozycję także vis a vis swoich partyjnych kolegów - zwrócił uwagę. Stwierdził, że "jeden i drugi scenariusz jest zupełnie sprzeczny z rolą, jaką NIK-owi przypisuje konstytucja" i zwrócił uwagę, że Najwyższa Izba Kontroli w ostatnich latach to "filar instytucji antykorupcyjnych".
- PiS-owi udało się zniszczyć jeszcze jedną konstytucyjną instytucję - podkreślił socjolog, gość TVN24.
Hotel na godziny i pytania o cenę najmu
W wyemitowanym 21 września reportażu dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel przyjrzał się kamienicy w krakowskim Podgórzu, którą do oświadczeń majątkowych wpisywał prezes Najwyższej Izby Kontroli. Dziennikarz trafił na prowadzony tam hotel na godziny i spotkał przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem. Wspomniany przestępca odbył przy dziennikarzu rozmowę telefoniczną, twierdząc, że rozmawia z Banasiem. Po publikacji reportażu prezes NIK tłumaczył, że wynajął kamienicę synowi tego mężczyzny.
- To nie jest mój żaden dobry znajomy, ja nie utrzymuję żadnych bliższych kontaktów z tamtym środowiskiem. Ten, którego pokazano w "Superwizjerze", to jest ojciec młodego człowieka, który wynajął mój dom pod działalność hotelarską - przekonywał Banaś w telewizji państwowej.
W ostatnim upublicznionym oświadczeniu majątkowym Banaś zadeklarował, że z wynajmu dwóch mieszkań i 400-metrowej kamienicy w 2018 roku zarobił trochę ponad 65 tysięcy złotych. To oznacza średni miesięczny dochód w wysokości 5475 złotych.
To niska kwota, bo za wynajem samej kamienicy w takiej krakowskiej lokalizacji, według lokalnych biur nieruchomości mógłby uzyskać co najmniej trzy razy więcej - około 15 tysięcy złotych miesięcznie.
W rozmowie z państwową telewizją Banaś stwierdził, że "niższa cena [najmu - przyp. red.] wzięła się stąd, że ta kamienica miała być kupiona na podstawie umowy przedwstępnej i w finale, przy rozliczeniu, ta cena miała być wyrównana".
Autor: mjz//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24