Starsze małżeństwo oraz ich 36-letni syn udusili się czadem w przyczepie kempingowej, która służyła im za dom. O tragedii zaalarmowali sąsiedzi ofiar, którzy przez okno zauważyli nieprzytomne osoby.
Po oględzinach przyczepy dokonanych przez strażaków okazało się, że wszystkie znajdujące się w niej otwory wentylacyjne zostały zatkane, najpewniej przez samą rodzinę Marzena Szwed-Sobańska, policja
Lekarz, który przybył na miejsce, stwierdził zgon 60-letniego mężczyzny, 53-letniej kobiety oraz ich 36-letniego syna.
Przyczepa była ogrzewana gazem z butli
Przyczepa, w której mieszkały ofiary, była ogrzewana za pomocą gazu z butli, który służył też do gotowania i podgrzewania wody.
- Po oględzinach przyczepy dokonanych przez strażaków okazało się, że wszystkie znajdujące się w niej otwory wentylacyjne zostały zatkane, najpewniej przez samą rodzinę – powiedziała Marzena Szwed-Sobańska, rzecznik policji w Pruszczu Gdańskim.
Było bardzo gorąco i duszno
Jak wyjaśniła policjantka, w przyczepie po otwarciu jej drzwi było bardzo gorąco i duszno. - Jest niemal pewne, że ofiary zmarły na skutek zatrucia czadem, który powstał po tym, jak - w miarę palenia się gazu - z powietrza ubywało tlenu – powiedziała rzecznik.
Ostateczne określenie przyczyny śmierci będzie możliwe po sekcji zwłok.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24