Będzie bardziej korupcjogennie. Pokus będzie więcej, by budżet domowy łatać - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 prezydent Słupska Robert Biedroń o obniżce wynagrodzeń parlamentarzystów. Jak dodał, nie traktuje tej ustawy jako kary. - To raczej upokorzenie - wyjaśnił.
Senat poparł w czwartek - bez poprawek - nowelizację ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, która przewiduje obniżenie uposażenia parlamentarzystów o 20 procent. Będzie ono odpowiadało 80 procent wysokości wynagrodzenia podsekretarza stanu.
"Będzie bardziej korupcjogennie"
Robert Biedroń w "Kropce nad i" w TVN24 pytany, czy dzięki temu w Polsce będzie sprawiedliwiej i uczciwiej, odpowiedział, że "na pewno będzie bardziej korupcjogennie". - Pokus będzie więcej, żeby jakoś ten budżet domowy łatać - dodał.
- Zresztą premier Gowin jasno kiedyś powiedział, że mu nie wystarcza do pierwszego, więc może ludzie będą dorabiali - mówił.
Według prezydenta Słupska, ta ustawa to "upokorzenie" samorządowców.
- Samorządowcy w Polsce są cenieni, my jesteśmy najbardziej cenionymi politykami. Kiedy nie ceni się w Polsce premierów, prezydentów, posłów, senatorów, za to, co wyprawiają w Warszawie, ceni się samorządowców. Samorządowcy są najbardziej lubiani, nasza praca jest najbardziej widoczna. Ludzie w naszych małych ojczyznach widzą, że jesteśmy konkretni, że nasza praca przynosi wymierne korzyści - wymieniał.
Pytany, czy jego zdaniem to jest kara dla samorządowców, odpowiedział, że nie traktuje tego jako kary. - Raczej jako upokorzenie. I żałuję, że w 2018 roku mamy władzę, która z taką lubością nie tylko mnie upokarza, ale wiele innych grup społecznych, na przykład osoby z niepełnosprawnością - mówił.
"Król jest nagi"
Biedroń odniósł się także do środowej debaty nad wnioskiem PO o wyrażenie wotum nieufności wobec minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej i wicepremier Beaty Szydło. Wniosek nie zyskał poparcia większości posłów.
- Taka jest arytmetyka sejmowa, PiS ma większość. Ale myślę, że ten rząd zostanie odwołany w najbliższych wyborach parlamentarnych, bo obciach jaki ta władza sprawia swoim wyborcom jest już dzisiaj nie do zniesienia - stwierdził.
Zdaniem prezydenta Słupska, dzisiaj wszystkie grupy społeczne "widzą, że król jest nagi". - Myślę, że dłużej tej ściemy nie da się prowadzić, bankructwo Prawa i Sprawiedliwości jest widoczne - podkreślał.
"Ten rząd najpierw zabiera, a potem udaje, że rozdaje"
Przypomniał w tym kontekście jedną z ogłoszonych propozycji premiera Mateusza Morawieckiego - 300 złotych wyprawki dla dzieci w wieku szkolnym. Jak stwierdził, żeby dać te 300 złotych, rząd musiał najpierw podnieść ceny paliwa.
- Ten rząd najpierw zabiera, a potem udaje, że rozdaje - skomentował. - Nie ma darmowych zup. Na tę zupę, na tornistrowe, na 500 plus ktoś musi zarobić. Ten rząd tylko się może chwalić, że to, co zostanie po "Misiewiczach", po premiach w spółkach skarbu państwa, rozda jak taką jałmużnę dla tych najbardziej potrzebujących. Pazerność rządu jest nieograniczona - mówił Biedroń.
- U mnie w Słupsku jedna z radnych jest bibliotekarką i została członkiem rady nadzorczej Ciepła Kaliskiego. Mam też emeryta, który od wielu lat jest bezrobotny i nagle stał się ekspertem od energetyki. Mamy fotografa, któremu nie działał zakład, więc został dyrektorem spółki skarbu państwa, która zajmuje się produkcją sprzętu w więziennictwie. To są nowe słupskie elity PiS - wymieniał.
"Być może nadejdzie taki czas, kiedy Biedroń będzie musiał wrócić do polityki ogólnopolskiej"
Robert Biedroń pytany w "Kropce nad i", czy zamierza wrócić do polityki w skali ogólnopolskiej, odpowiedział, że dzisiaj ważny jest dla niego Słupsk.
- Do wyborów samorządowych zostało pięć miesięcy, muszę dokończyć swoją kadencję, ale nie ukrywajmy, że ja widzę co się dzieje w Polsce i nie ukrywajmy, że te wartości, które dzisiaj są cenione w Słupsku (…), powinny funkcjonować na arenie ogólnopolskiej - ocenił.
- Być może nadejdzie taki czas, za sześć miesięcy, za siedem, kiedy Biedroń będzie musiał wrócić do polityki ogólnopolskiej - dodał.
Pytany, czy będzie kandydował w wyborach prezydenckich, czy do parlamentu, odpowiedział: - Poczekajmy, zobaczymy. Dzisiaj muszę się koncentrować przede wszystkim na Słupsku.
Wyjaśnił, że jeżeli podjąłby decyzję o starcie w wyborach prezydenckich, to dokończy kadencję w Słupsku. - To musi być poważne. Nie można tak zrobić, że się kandyduje na prezydenta miasta i po kilku miesiącach rezygnuje - mówił.
- Jeżeli wygram (w wyborach samorządowych - red.), to na pewno nie zrezygnuję z mandatu prezydenta miasta. Jeżeli miałbym podejmować inne działania, to nie wystartuję na prezydenta - tłumaczył Biedroń.
Autor: kb//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24