Wartościowe papiery drukuje się nie tylko w skarbowej drukarni. A jak coś ma wartość - to kusi złodziei. Na warszawskiej Pradze pracownica drukarni połaszczyła się na... bony towarowe, produkowane dla jednej z sieci hipermarketów. Kobiecie udało się wynieść dwa tysiące bonów o wartości od 10 do 100 złotych. Wtedy powstał problem: jak z nich skorzystać...
Policjanci z komendy na warszawskiej Pradze Południe zostali powiadomieni przez właścicieli jednej z drukarni o kradzieży wydrukowanych bonów towarowych, zamówionych przez jeden z hipermarketów.
Wynosiła bony... ale nie wiedziała jak je wykorzystać
Pracodawcy stwierdzili, że zatrudniona przez nich kobieta, która pracuje bezpośrednio przy produkcji bonów, wynosiła je z firmy tuż po wydrukowaniu i zapakowaniu w paczki. Każda paczka liczyła 300 sztuk bonów. Kobieta najprawdopodobniej otwierała wiele opakowań i z każdego wyjmowała po kilka lub kilkadziesiąt sztuk.
Ten proceder pracownica drukarni uprawiała przez dłuższy okres czasu. W efekcie ukradła prawie 2 tysiące sztuk bonów. Były to karty, które w przypadku ich autoryzacji i rejestracji opiewały na kwoty 5, 10, 50 i 100 złotych.
25-letnia Liliana K. wynosiła karty i przechowywała je w domu, jednak... nie wiedziała, jak je wykorzystać, aby zrobić "darmowe" zakupy w hipermarkecie. Kiedy właściciele firmy odkryli brak bonów wezwali podejrzewaną pracownicę na rozmowę. Ta bardzo szybko przyznała się do kradzieży. Zaprosiła swoich pracodawców do mieszkania i oddała skradzione bony. Sama została zatrzymana przez praskich policjantów.
Jak się okazało, Liliana K. "zarobiła" jednak na kradzieży w inny sposób. Część bonów, które opiewały na kwotę 50 złotych sprzedała znajomemu mężczyźnie po 5 złotych za sztukę.
Mundurowi zatrzymali również konkubenta Liliany K. - 28-letniego Bartłomieja P. oraz 61-letniego Jana R. Mężczyźni odpowiedzą za paserstwo.
Źródło: Komenda Stołeczna Policji
Źródło zdjęcia głównego: KSP