Zniknie niezgodność z ustawą o samorządzie, która zakazuje sprawowania urzędu osobom prawomocnie skazanym, ale też podział na dwie obwodowe komisje wyborcze, które powołano do życia raptem w lipcu ubiegłego roku. To założenia nowego Kodeksu wyborczego. Prawo i Sprawiedliwość przygotowało zmiany, opozycja przestrzega. Materiał programu "Polska i Świat" TVN24.
Tuż przed pierwszą turą ubiegłorocznych wyborów samorządowych powstał spór prawny między Hanną Zdanowską a Jackiem Sasinem.
- Prawo według mnie jest jednoznaczne: mogę kandydować, a jeżeli mogę kandydować, to mogę objąć urząd - mówiła 9 października Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.
Jacek Sasin, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów twierdził zaś, że Zdanowska "nie ma prawa zgodnie z inną ustawą być pracownikiem samorządowym, czyli nie ma prawa pełnić funkcji prezydenta Łodzi".
W środę do sejmowej kancelarii wpłynął projekt PiS zmian w Kodeksie wyborczym. Zakłada on, że gdyby wybory odbyły się dziś - Zdanowska nie mogłaby brać udziału w wyścigu o fotel prezydenta Łodzi.
- Trzeba przeciąć dyskusję i wprowadzić takie przepisy, które będą jednoznacznie interpretowane - tłumaczy poseł Prawa i Sprawiedliwości Bartłomiej Wróblewski.
Chodzi o wzajemnie wykluczające się przepisy, dwóch odrębnych ustaw.
Hanna Zdanowska została skazana na karę grzywny. Kodeks wyborczy, mówi, że nie ma prawa być wybrana osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę więzienia. Z kolei ustawa o pracownikach samorządowych, mówi jasno, że urzędu nie może sprawować osoba, która po prostu została prawomocnie skazana. Według tej ustawy Zdanowska nie mogłaby pełnić urzędu prezydenta miasta.
Teraz te dwa zapisy mają być ujednolicone. - Ta zmiana też podlega ocenie społecznej. W tym roku są wybory. Byłem burmistrzem osiem lat i myślę, że ta poprawka, jeżeli taka miałaby być, będzie dobrze przyjęta przez ludzi - ocenił poseł z klubu PiS Tadeusz Cymański.
PiS wycofuje się z własnych zmian
PiS chce też m.in. powrotu do jednej obwodowej komisji wyborczej w wyborach do Sejmu i Senatu, Parlamentu Europejskiego oraz prezydenckich. Dwie komisje wyborcze - do przeprowadzenia głosowania i do ustalenia wyników głosowania - miałyby pracować jedynie przy wyborach samorządowych.
- PiS po raz kolejny proponuje zmiany, które są zmianami do zmian, które PiS sam wprowadził - twierdzi Mariusz Witczak, poseł PO.
Podwójne komisje zostały wprowadzone właśnie przez PiS wraz z ostatnią nowelizacją kodeksu wyborczego, czyli w lipcu ubiegłego roku. Dziś opozycja mówi, że wskazywała na błędy w tamtym projekcie, ale PiS ich nie widziało.
- Upierał się jak dziecko przy tych zapisach. Potem wyrzucono w błoto dziesiątki milionów na dodatkowe komisje wyborcze, a teraz PiS gwałtownie z niektórych tych zmian się wycofuje - przypomina poseł Borys Budka (PO), były minister sprawiedliwości.
"Musimy mieć się wszyscy na baczności"
Według projektu ustawa miałaby wejść w życie dzień po jej ogłoszeniu. Jednak jak mówi zasada sformułowana przez Trybunał Konstytucyjny: wszelkie istotne zmiany prawa wyborczego muszą być przeprowadzane przynajmniej z półrocznym wyprzedzeniem. Oznacza to, że nie objęłyby one wyborów do Parlamentu Europejskiego.
- Większość tych propozycji, jeśli nawet nie wszystkie, maja charakter techniczny. Jeśli będą jakieś wątpliwości co do istotności tej zmiany, to będzie to podnoszone podczas prac parlamentarnych - wskazuje poseł Wróblewski.
- Projekt to jedno, a zobaczymy jak będzie to wyglądało na komisjach i na posiedzeniu. Bo ja nie wierzę, że z Sejmu do Senatu wyjdzie ustawa w takim kształcie jak została teraz zgłoszona, więc musimy mieć się wszyscy na baczności - podkreśla poseł Adam Szłapka z Nowoczesnej.
Nad zmianami w Kodeksie wyborczym posłowie prace rozpoczną w przyszłym tygodniu na dodatkowym posiedzeniu Sejmu.
Autor: tmw/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24