Janusz Palikot ma poważny problem. Ale nie skazujmy go od razu, dajmy mu się wytłumaczyć. Są to bowiem bardzo poważne zarzuty - powiedział w TVN24 wicepremier Grzegorz Schetyna. Skomentował w ten sposób doniesienia "Dziennika", że poseł PO otrzymuje z anonimowych spółek w rajach podatkowych milionowe pożyczki. Ale to nie wszystko. Gazeta pisze, że polityk pożyczył prawie 4 mln euro od bezrobotnego brata.
Schetyna stwierdził, że medialne doniesienia na temat wątpliwych interesów Palikota przypominają akcję, która ma na celu sprawdzić posła PO. - Nie chcę mówić: nagonka. Ale rzeczywiście sprawa została szeroko opisana i nagłośniona - powiedział wicepremier. I dodał: - Jednak jeśli ktoś przychodzi z polityki do biznesu musi się z tym liczyć, że każdy dzień działalności biznesowej będzie sprawdzony, prześwietlony i opisany.
"Nie będziemy chować sprawy Palikota"
Schetyna - podkreślając, że Palikot ma problem - zaapelował jednocześnie, by nie skazywać posła PO od razu.
- Palikot dzwonił do mnie z wyjaśnieniami. Mówił, że te pożyczki to znane sprawy i zostały zaciągnięte przez właścicieli udziałów, które on odsprzedał, kiedy przechodził do polityki, czyli to nie są jego transakcje. Ale ja nie chcę tłumaczyć spraw Palikota, powinien on to zrobić sam - zastrzegł wicepremier. I dodał: - Jemu powinno najbardziej zależeć, żeby je wyjaśnić. Trzeba też dać szansę, by prokuratura się odniosła. Jeśli cokolwiek nie będzie w porządku, sprawa Palikota nie zostanie schowana.
Schetyna przekonywał też, że trzeba pozwolić Palikotowi na to, by mógł się wytłumaczyć i odniósł się do zarzutów. - Nie chciałbym, aby wszystko, co zostało powiedziane nie miało swojej odpowiedzi - podkreślił wicepremier.
Jego zdaniem, jeśli tylko pojawią się zarzuty prokuratorskie, PO zareaguje. - To nie jest kwestia mojej wiary. To jest osoba publiczna, i sprawa jest publiczna. Dlatego musi być wyjaśniona publicznie. To nie jest rozmowa między kolegami - odpowiedział Schetyna, pytany czy wierzy Palikotowi. I dodał: - Na razie mamy tylko fakty prasowe i przecieki - stwierdził.
Zagadkowe transakcje
"Dziennik" ujawnił ostatnio, że Palikot otrzymuje z anonimowych spółek w rajach podatkowych milionowe pożyczki z nieznanych źródeł. Teraz gazeta dowiedziała się z kolei, że w minionych tygodniach polityk Platformy wykonał zaskakujący ruch biznesowy.
Sprzedał luksemburską firmę CEPI, którą sam założył, i w której ma 2 mln euro długu. Akt notarialny - dostępny dla każdego, kto chce skorzystać z rejestrów sądu w Luksemburgu - ma datę 9 kwietnia.
Kupcem jest cypryjska firma Hydrativa. Do kogo należy? Za ile kupiła firmę od Palikota? To informacje niedostępne - prawo na Cyprze pozwala ukrywać wiadomości o właścicielach firm i przepływach finansowych. Sam Palikot mówił w czwartek, że nie jest udziałowcem firmy i nie zna jej struktury kapitałowej.
Jednak jak ustalił "Dziennik" Hydrativa podaje ten sam adres w Limassol co inna spółka, z której płynęły pieniądze na pożyczki dla Palikota. I którą w Polsce reprezentował Marek Zdanowicz, adwokat pojawiający się przy biznesach posła.
Do tej pory tylko raz warszawska prokuratura sprawdzała, czy Palikot lub jego współpracownicy nie stoją za anonimową spółką z raju podatkowego. Ale umorzyła śledztwo.
Chodzi o londyńską firmę zarejestrowaną na Wyspach Dziewiczych (przez nią Palikot miał rzekomo wyprowadzać pieniądze z Polmosu Lublin).
Prawie 4 mln euro od bezrobotnego brata
Jednak Palikot pożycza pieniądze nie tylko od anonimowych spółek z rajów podatkowych. Z jego ostatniego oświadczenia wynika, że mógł liczyć na młodszego brata - Bogdana. Ten udzielił posłowi w zeszłym roku czterech pożyczek na sumę 3,9 mln euro. Kilka miesięcy temu był przesłuchiwany przez policję na zlecenie prokuratury, która bada operacje finansowe posła PO. Po przesłuchaniu młodszy Palikot, który miał 3,9 mln euro na pożyczkę dla brata, poprosił o zwrot kosztów przejazdu do Warszawy. Ponieważ nie ma pracy.
Źródło: TVN24, "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24