W piątek przeprowadzono sekcję zwłok 12-latka, którego w nocy z poniedziałku na wtorek ojciec zabił siekierą i nożem. Okazuje się też, że już po tragedii, miejsce zbrodni zostało okradzione - przez bliskiego krewnego ofiary.
- Wstępne ustalenia wskazują, że (12-latek - red.) doznał rozległych obrażeń głowy. Dziecko było atakowane przez ojca zarówno siekierą jak i nożem. Prokurator przesłuchał ponownie także matkę dzieci - poinformował w piątek rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Nie chciał zdradzić więcej szczegółów.
Zostawił list
Do tragedii doszło w nocy z poniedziałku na wtorek w stojącym na uboczu domu przy ul. Wersalskiej w Łodzi. Według śledczych, 37-latek zabił swojego 12-letniego syna, ciężko ranił 41-letnią bratową swojej partnerki oraz czteroletnią córkę. Także matka dzieci, którą sprawca skrępował i zakneblował, trafiła do szpitala w stanie szoku.
Sprawca odjechał samochodem, a później najprawdopodobniej popełnił samobójstwo - znaleziono go powieszonego w hali zakładu, w którym pracował. Według śledczych 37-latek na miejscu tragedii pozostawił list. Z jego treści wynika, że motywem była chęć zemsty na partnerce.
Podwójna kradzież
W piątek śledczy poinformowali również, że mieszkanie, w którym rozegrała się tragedia, zostało później dwukrotnie okradzione.
Kilkanaście godzin po zbrodni, 39-letni brat matki dzieci Piotr K. wraz 50-letnim znajomym, wybili szybę w domu i włamali się do niego. Ukradli m.in. pieniądze, biżuterię, żywność, konsolę playstation i ubrania o łącznej wartości 3,8 tys. złotych.
Gdy wracali z włamania sami zostali napadnięci i pobici przez dwóch innych mężczyzn, którzy zabrali im część przedmiotów. 28-letni Piotr Z. i 22-letni Piotr W. wrócili na ul. Wersalską i ponownie włamali się do domu. Ukradli laptopa i odtwarzacz.
Wobec całej czwórki zastosowano dozór policji. Grożą im kary do 10 lub do 12 lat więzienia.
Źródło: PAP