W środę rano, dzień po przepychankach ze strażą miejską, nielegalni łódzcy kupcy znów rozkładają swoje stragany. Komisarz miasta Tomasz Sadzyński uważa jednak, że wczorajsza akcja nie zakończyła się porażką, a walka z nielegalnym handlem dopiero została rozpoczęta.
Sadzyński na antenie TVN24 podkreślił, że w Łodzi nie ma przyzwolenia na nielegalny handel. - Żyjemy w państwie prawa i tego prawa trzeba przestrzegać. Tutaj tracą przede wszystkim kupcy, którzy handlują legalnie - mówił.
"Wczorajsza akcja to nie porażka"
Komisarz nie zgodził się też ze stwierdzeniem, że wczorajsza akcja zakończyła się porażką.
- Kolejne dni będą pokazywały kolejne efekty tej akcji. Ja bym po jednym dniu nie przesądzał. Warszawa z tym długo walczyła i udało jej się ten nielegalny handel zminimalizować. My dopiero wyruszyliśmy na ten bój i konsekwentnie, tydzień po tygodniu będziemy likwidowali kolejne nielegalne miejsca, w których handlują osoby - tłumaczył.
Władze miasta się nie poddają
Sadzyński podkreślił, że również w środę straż miejska będzie usuwać kupców handlujących bez zezwolenia. - Myślę, że w perspektywie dwóch-trzech godzin rozpoczną się pierwsze akcje i będziemy prosili o opuszczanie miejsc, w których nielegalnie prowadzony jest handel. Tak będziemy robili dzisiaj, tak będziemy robili jutro i przez następne tygodnie - oświadczył po godzinie 8. na antenie TVN24.
Komisarz wyraził nadzieję, że w perspektywie kilku tygodni zrozumieją, że miasto "nie odpuszcza". - To będzie dla nas najlepszy efekt - podsumował.
Zabrali kilka pudeł i odjechali
Akcja przeciwko nielegalnym handlarzom sprzedającym na ulicach miasta rozpoczęła się we wtorek.
Specjalna grupa złożona z urzędników i asystujących im strażników miejskich pojawiła się m.in. u zbiegu ulic Dąbrowskiego i Tatrzańskiej, gdzie doszło do awantury i przepychanek kupców z urzędnikami oraz strażnikami miejskimi. Handlarki nie chciały oddać towaru, tłumaczyły, że jest to ich jedyne źródło utrzymania, a miastu płacą tzw. placowe. Zarekwirowano jedynie kilka pudeł z towarem i urzędnicy odjechali.
Źródło: tvn24