- Wszyscy mieliśmy nadzieję, że tak się stanie, bo czytając akta sprawy widzieliśmy w nich duży bałagan - tak plutonowy Tomasz B., jeden z oskarżonych żołnierzy ws. Nangar Khel komentuje decyzję warszawskiego Sądu Okręgowego o zwrocie prokuraturze sprawy dotyczącej ostrzału wioski. Pytany o swoje plany, odpowiada krótko: - Wierzę, że wrócę do służby, bo nie jestem zabójcą.
Jeden z oskarżonych żołnierzy, chociaż nie chciał odpowiedzieć na pytanie "czy jego zdaniem czwartkowe orzeczenie sądy świadczy o nieudolności prokuratorów?" (CZYTAJ WIĘCEJ O DECYZJI) Zaznaczył jednak, że od początku miał wrażenie, "że ktoś sobie wymyślił zarzuty i próbował tak to wymyślić, żeby one się potwierdziły".
"Nie jesteśmy zabójcami"
- To nie było morderstwo, to nie był ostrzał wioski, tylko ostrzał wzgórza obserwacyjnego, na którym przebywali talibowie. Jak nas rzucali na ziemię nie wiedzieliśmy o co chodzi, myśleliśmy, że to jakaś pomyłka. Przecież nikt z nas nie jest zabójcą - mówił oskarżony Tomasz B. na antenie TVN24.
Dodał, że zarówno on, jak i jego koledzy "tęskni za tym żeby wrócić do służby". - Jakie mam plany? Nadal być żołnierzem. Chociaż straciłem już wiarę w pewne swoje ideały - mówił plutonowy. - Jedynym plusem całej sytuacji jest według oskarżonego to, że w końcu może dłużej przebywać z własnym synem. - Poznaję go, bo wcześniej ciągle byłem na misjach albo poligonach. To jest jedyne moje zajęcia, oprócz treningu fizycznego. Teraz na przykład syn ma pasowanie na przedszkolaka - opowiadał żołnierz.
Andrzej O.: Nie czuję się winny
Podobnie werdykt Sądu Okręgowego ocenia kolega Tomasza B. - Andrzej O. - inny żołnierz oskarżony w sprawie ostrzelania afgańskiej wioski.
- Od początku wskazywaliśmy na błędy prokuratury. Przede wszystkim brak wizji lokalnej, która pokazywałaby, że dokumentacja balistyczna nie była najlepiej przygotowana. (...) Cieszę się, że mimo wszystko to śledztwo trochę dłużej potrwa jeżeli dzięki temu ma być dokładnie przeprowadzone. Cieszę się, że błędy widziane przez nas zobaczył też sąd. To bardzo dobrze dla naszej sprawy - mówił żołnierz w TVN24.
- Przykro mi, że w Nangar Khel zginęły cywilne osoby, ale wojna niesie takie ryzyko. Tak się działo od czasów maczugi. I dlatego nie czuję się winny - dodawał.
Żołnierze oskarżeni
Prokuratura wojskowa oskarżyła sześciu wojskowych: chorążego Andrzeja O., plutonowego Tomasza B., kapitana Olgierda C., podporucznika Łukasza B., starszych szeregowych Jacka J. i Roberta B. o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi dożywocie. Starszego szeregowego Damiana L. oskarżono zaś o ostrzelanie niebronionego obiektu (zagrożenie karą od 5 do 15 lat).
Co się wydarzyło w Nanghar Khel?
W wyniku działań żołnierzy w sierpniu 2007 r. zginęło osiem osób (w tym troje dzieci), a trzy kobiety zostały okaleczone. CZYTAJ WIĘCEJ
Według śledczych, wojsko ostrzelało wioskę z moździerza, mimo że mieszkańcy wioski ani nikt w okolicy nie stanowił zagrożenia. Żołnierze wiedzieli też ponoć, że ogień trafi w zabudowania i widzieli tam ludzi z dziećmi. Na miejscu zdarzenia byli dwaj oficerowie - jeden odmówił wykonania rozkazu, drugi usiłował mu zapobiec.
Oskarżeni nie przyznają się do winy. Obrona twierdzi, że wady broni i pocisków były jedną z przyczyn tragedii. Prokuratura temu zaprzecza.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24