Zostali napadnięci, obrabowani i - jak twierdzą - skandalicznie potraktowani przez francuską policję oraz zlekceważeni przez polski konsulat. Para handlowców bez dokumentów, pieniędzy i telefonów zmuszona była wracać z Francji do Polski. Na zarzuty, że ambasada nie pomogła Polakom, attache odpowiada, że zrobiono wszystko, co można było. Relacja poszkodowanych w reportażu "Blisko ludzi" TTV.
Beata Kopacka i Dariusz Radek z Białegostoku importują z Włoch i Francji odzież. W czasie jednego z kursów po towar w podparyskim Aubervilliers zostali napadnięci. W środku miasta na skrzyżowaniu podbiegło do ich samochodu dwóch napastników. Wybili kamieniem szybę i zabrali torebkę z fakturami, dwoma telefonami, pieniędzmi.
Napadli parę handlowców
Cały incydent zarejestrowała kamera zainstalowana w samochodzie. - Szkło jak trzepnęło... Jej włosy, twarz - wszystko było zakrwawione - powiedział Dariusz Radek.
Pasek torby Kopacka przełożyła przez głowę, doszło do szarpaniny. - On uderzył ją raz, drugi raz. We dwóch zaczęli wyciągać ją razem z torebką - wspominał mężczyzna.
Napastnicy trzykrotnie próbowali nożem przeciąć pasek torby. W końcu wyrwali jej torbę i uciekli. W pościg ruszył Dariusz Radek.
- Ja biegnę środkiem ulicy, a oni chodnikiem. Równolegle biegniemy. Nie wiem. Popełnili według mnie jakiś błąd, bo uciekli prosto do klatki. Zamknął mi drzwi przed nosem - wspominał Radek.
Nie pomogła policja, ani konsulat?
Policja pojawiła się na miejscu po kilku minutach, ale - jak relacjonują poszkodowani - niezbyt chętnie zajęła się ich sprawą. Radek wskazał policjantom blok, klatkę i numer mieszkania. Ci stwierdzili, że zgodnie z francuskim prawem, nie mogą wejść na teren własności prywatnej. - W tym momencie poczułem się bezsilny, że nie chcą nam pomóc - powiedział Radek.
Kopacka i Radek pojechali na komisariat, w którym spędzili 5 godzin. Zadzwonili do konsulatu pod numer alarmowy z prośbą o pomoc. Najpierw nikt nie odbierał, a potem zaoferowano, by Kopacka została na komisariacie do rana, a następnie przyjechała do konsula do Paryża, zaoferowano jej kupno biletu autobusowego do Polski.
- Kiedy zapytałam panią konsul, co zrobić z wybitą szybą, busem, który ma jeszcze towar (...) powiedziała, że w tej kwestii mi pomóc nie może - wspomina Kopacka. Kobieta miała powtarzać, że jest urzędnikiem państwowym i jej godziny pracy się już skończyły.
Ambasada w Paryżu twierdzi, że udzieliła Polakom wystarczającej pomocy. - Bardzo się dziwimy po prostu, że padły takie pretensje o odmowę pomocy, itd. Trzeba pamiętać o tym, że konsul w żadnym kraju z resztą nie może zastępować urzędników państwa, w którym się takie rzeczy dzieją - powiedział w rozmowie z reporterką TTV Piotr Błoński, attache prasowy Ambasady Polskiej w Paryżu.
Autor: pk/ja / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV