Na piętnaście minut przed przyjazdem na Powązki Lecha Kaczyńskiego w dniu 65. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, funkcjonariusze BOR zatrzymali mężczyznę, który zdaniem "Rzeczpospolitej" groził, że zabije prezydenta. Zatrzymany to 54-letni Mirosław B., poszukiwany przez policję. Teraz o jego losie zdecyduje prokurator.
Informację o zatrzymaniu mężczyzny potwierdził rzecznik Biura Ochrony Rządu Dariusz Aleksandrowicz. - Zatrzymanego mężczyznę, 54-letniego Mirosława B., z miejsca uroczystości wyprowadzili funkcjonariusze BOR i przekazali policjantom operacyjnym komendy powiatowej Warszawa-Żoliborz - powiedział Aleksandrowicz radiu RMF FM. Mężczyzna był poszukiwany przez policję w związku z inną sprawą. Nie były to jednak poszukiwania w sprawie kryminalnej, tylko administracyjnej.
Błyskawiczna akcja
BOR-owcy zatrzymali Mirosława B. w kilka minut po tym jak dostali informację, że w tłumie warszawiaków, zgromadzonych na warszawskich Powązkach pod pomnikiem Gloria Victis, jest osoba, która grozi śmiercią Lechowi Kaczyńskiemu.
- Do naszych funkcjonariuszy zgłosił się jeden z kombatantów. Powiedział, że w tłumie zgromadzonym na cmentarzu jest człowiek, który twierdzi, że zabije prezydenta. Kombatant przedstawił nam też jego szczegółowy opis - opowiada Aleksandrowicz "Rzeczpospolitej".
Policja nie informuje o szczegółach, ale rzecznik Komendanta Stołecznego Policji Mariusz Szyndler ujawnia, że na razie nie ma świadków, którzy słyszeli jak zatrzymany znieważa i grozi prezydentowi. - Pracownicy BOR-u podczas przesłuchania stwierdzili, że oni nie byli bezpośrednimi świadkami tego wydarzenia i nie są w stanie wskazać żadnej osoby, która takim świadkiem była - zaznacza Szyndler.
Mężczyzna pozostaje do dyspozycji prokuratora. - Po zapoznaniu się z zeznaniami funkcjonariuszy BOR podejmie on decyzję, co dalej z tą osobą - mówi rzecznik.
Źródło: rp.pl, RMF FM, PAP