- Nie ma co przeczerniać sytuacji, która i tak nie jest dobra. Mamy w Polsce wiele przyczółków nadziei, które powalają sądzić, że możemy lepiej poradzić sobie z kryzysem niż inne kraje - przekonywał w Sejmie premier Donald Tusk
Jednym z takich przyczółków, zdaniem premiera, może być stabilizacja kursu złotówki. Daje ona szansę polskiemu eksportowi oraz spłacającym kredyty we frankach szwajcarskich. - Polacy dzisiaj nie budzą się spoceni rano, jak będą wyglądały ich zobowiązania wobec banków. Chodzi szczególnie o Polaków, którzy spłacają kredyty we frankach szwajcarskich – mówił premier. - Wtedy, kiedy symptomy kryzysu w wielu krajach europejskich i w Stanach Zjednoczonych pokazały, że może on dotknąć oszczędności zwykłych ludzi, to pierwszą decyzją, jaką podjęliśmy, było zabezpieczenie depozytów Polaków w bankach – dodawał.
Trzeba mówić "nie"
Szef rządu podkreślał, że dziś trzeba odrzucić pokusę, która nie przystoi wybitnym przywódcom politycznym, by równocześnie proponować obniżanie podatków i podwyższanie wydatków. - Polacy dobrze wiedzą (...), że nie jest to możliwe, szczególnie w czasie kryzysu. (…)Trzeba rozważnie ograniczać wydatki tam, gdzie jest to możliwe, (...) ale nie ograniczać tam, gdzie jest to szczególnie dotkliwe dla ludzi. Trzeba równocześnie mieć odwagę, żeby tym najsilniejszym, najmożniejszym, którzy też stoją w kolejce po pieniądze, powiedzieć "nie" – zaznaczał premier.
Premier podkreślił, że liczy na współpracę z prezydentem. - Proszę wszystkich państwa od lewicy po prawicę, trzymajmy prezydenta za słowo, jeśli wywiąże się z tego zobowiązania, ja postaram wywiązać się ze swojego, to Polska wygra wojnę z kryzysem, tak jak 20 lat temu wygrała z czymś dużo poważniejszym" - przekonywał.
- Niektóre słowa z ostatnich fragmentów orędzia przyjmuję nie tylko za dobrą monetę, ale i z wiarą, że wcielenie ich w czyn we współpracy z rządem spowoduje, że Polska wyjdzie zwycięska z kryzysu - mówił.
Dwa hasła były kluczowe w przemówieniu Donalda Tuska - słowo "nadzieja" padło pięć razy - "wiara" 14 razy. Jak sam przyznał premier, "nie ma nic gorszego w czasach kryzysu niż podmywanie energii i wiary we własne możliwości i siły". Przyznawał, że w jego ocenie "najważniejszym narzędziem do przeciwdziałania kryzysowi jest umiejętność budowania nadziei u wszystkich obywateli".
Właśnie ten argument spotkał się później z ostrą reakcją polityków opozycji, którzy zarzucili Tuskowi po raz kolejny, że najważniejsza jest dla niego "socjotechnika i jeszcze raz socjotechnika" (mówił o tym Krzysztof Putra z PiS).
W ocenie rządu i mojej osobistej najważniejszym narzędziem do przeciwdziałania temu kryzysowi jest umiejętność budowania nadziei u wszystkich obywateli. (...) Nie ma nic gorszego w czasach kryzysu niż podmywanie energii i wiary we własne możliwości i siły. Donald Tusk
PiS nie chciało
Wystąpienie Donalda Tuska poprzedziły żądania PiS by przerwać obrady Sejmu i przenieść dyskusję na środę 27 maja. - Artykuł 140 Konstytucji nie przewiduje debaty po prezydenckim orędziu. Takowa byłaby złamaniem konstytucji. W imieniu klubu PIS wnoszę o przerwanie obrad i danie czasu klubom na merytoryczne przygotowanie się do debaty - mówił Przemysław Gosiewski.
Marszałek sprostował, że przedstawienie informacji przez rząd nie jest "dyskusją po orędziu", a kolejnym punktem obrad. - Nie róbmy problemu jeśli już się umówiliśmy - apelował. Apel spotkał się z poparciem, bo Sejm odrzucił w głosowaniu wniosek PiS.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 / PAP/Tomasz Gzell