O wsi Bieczyno przed ostatnimi wyborami prezydenckimi usłyszała cała Polska. Wszystko za sprawą protestu mieszkańców, którzy zorganizowali się i nie poszli do urn. Frekwencja we wsi wyniosła 0 proc. Bieczynianie chcieli w ten sposób upomnieć się o swoją drogę. Teraz, kiedy dojazd do wsi już zbudowano, jej mieszkańcy po raz kolejny się umówili - do wyborów samorządowych pójdą wszyscy.
Planowana 100-procentowa frekwencja to nie ukłon Bieczynian w stronę demokracji, a kolejna manifestacja. Idąc do urn i oddając głosy na wystawionych przez siebie kandydatów mieszkańcy chcą bowiem pozbyć się obecnych władz samorządowych.
- Teraz jest nowe hasło: Bieczyno głosuje na 100 procent. Jest komitet wyborczy "Najwyższy czas". Dlaczego "Najwyższy czas"? Najwyższy czas żeby odeszli, nie nadają się, niech idą. Darmowe pieniądze każdy jeden może wziąć - tłumaczy sołtys Ewa Kapołka.
"Zamydlili nam oczy"
Co tak Bieczynian rozzłościło, że postanowili się lokalnych władz pozbyć? Ano to, że choć drogę sobie "wybojkotowali", to droga ta najwyższej jakości nie jest. - A la drogę, a la asfalt nam polali, który już w tej chwili pęka. Wkoło woda jest. I prawdopodobnie, bo wczoraj byłam na zebraniu wyborczym w Trzebiatowie, okazuje się, że nawet nie ma dokumentacji na tą drogę. Czyli zamydlili nam oczy - denerwuje się sołtys Kapołka.
Wściekli są też mieszkańcy. - Chcę zmienić tych starych oszustów na nowych poczciwych ludzi i dlatego pójdę głosować. Bo zasiedzieli się i nie można ich odciąć od tych koryt - nogami i pazurami się trzymają. Trzeba na nich w końcu znaleźć radę - mówi mieszkaniec Bieczyna Jan Kasprzak.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24