Dowody zebrane w sprawie pozostawienia na katowickim lotnisku przez udających się do Grecji rodziców dwuletniej Mai nie pozwalają na razie na postawienie im zarzutów - poinformowała prokuratura. Wczoraj przesłuchano matkę dziewczynki, opiekunkę oraz pracowników lotniska. Śledczy planują jeszcze przesłuchać ojca Mai oraz kolejnych pracowników portu lotniczego w Pyrzowicach.
W sprawie małej Mai, pozostawionej 20 lipca na lotnisku Pyrzowice, wciąż trwa dochodzenie. Wczoraj przez kilka godzin przesłuchiwano jej matkę. - Zeznawała spontanicznie, w żaden sposób nie utrudniała postępowania, zeznawała zgodnie ze swoją wiedzą. Na pewno te zeznania przyczynią się do wyjaśnienia okoliczności - oceniła w rozmowie z TVN24 prok. Anna Szymocha-Żak z Prokuratury Rejonowej w Tarnowskich Górach.
Prokurator zapewniła, że na razie nie można przesądzać decyzji o zarzutach dla rodziców Mai. - Jeżeli jakieś dowody pozwolą na ustalenia, że ich zaniedbanie było takie, aby mogło narazić to dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub spowodowania cięzkiego uszczerbku na zdrowiu, to ten zarzut zostanie im postawiony - powiedziała. W takiej sytuacji mogłoby im grozić nawet do 5 lat więzienia. Prokurator dodała jednak, że na razie zebrane dowody nie pozwalają na postawienie zarzutów.
Bilingi z telefonów
Prokurator Szymocha-Żak powiedziała, że śledczy wciąż oczekują na bilingi z telefonów rodziców dwulatki. Chodzi o to, by sprawdzić, czy rzeczywiście rodzice chcieli sprowadzić opiekę dla dziecka. Wcześniej w rozmowie z tvn24.pl prokurator mówiła, że z jej wiedzy wynika, iż najpierw ojciec dzwonił do kolegi, aby przyjechał po dziecko, następnie matka dziewczynki miała kontaktować się z dziadkiem i opiekunką dziecka, prosząc ich o przyjazd na lotnisko. Ostatecznie dziewczynka przebywała pod opieką dziadków.
Cztery minuty na lotnisku
Historia Mai, pozostawionej pod opieką personelu lotniska przez spieszących się na urlop rodziców, poruszyła cały kraj. Rodzice dziecka nie mogli go zabrać, gdyż - jak się okazało tuż przed wylotem - miało nieważny paszport. Zostawili je więc z pracownicą lotniska, a sami polecieli na urlop. Po dziewczynkę później przyjechała opiekunka. Następnie Maja trafiła do dziadka. Jak podkreśla prokuratura, zapis monitoringu wskazuje, że od momentu pozostawienia dziecka na lotnisku do czasu odebrania go przez upoważnioną do tego osobę upłynęły niecałe cztery minuty.
Autor: MON / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24